Gniazda sielskie, rycerskie
Dwory były najbardziej widomym znakiem rzeczypospolitej szlacheckiej i stanowiły jej wartość
Stanowiły nawet symbol stanu liczniejszego niż w jakiejkolwiek innej stronie Europy, na którym opierał się kraj tak bardzo rolniczy, a zarazem wojowniczy, sielski i rycerski. Bo dwór pełnił rolę ośrodka wiejskiego gospodarstwa, punktu jego obrony oraz rodowego gniazda.
Bodaj najbardziej znaną pochwałę rustykalnej egzystencji zawarł Jan Kochanowski w strofie: „Wsi spokojna, wsi wesoła, któryż głos twej chwale zdoła...”. Władysław Łoziński cytuje w swej niezastąpionej pracy „Życie polskie w dawnych wiekach” wiersz innego rymopisa złotego wieku Rzeczypospolitej:
Wsi cnotliwa, bodaj tobie
Kwitła sława ku ozdobie!
Jam twój, tyś moja, mój skarb, chęć twoja!
Łoziński komentuje ostatnie słowa: „Należał szlachcic bardziej do swojej rodowej wsi, niżeli ona do niego, bo kiedy już jej nie miał, ona go jeszcze miała; straciwszy ją, nadal do niej należał, z niej się pisał...”. Tu wymienia Herburtów z Fulsztyna, Ossolińskich z Tęczyna, Rejów z Nagłowic, Twardowskich ze Skrzypna, Wapowskich z Radochoniec. I celnie podkreśla rolę dworu: „Cała tradycja i gniazda, i rodu, cała niejako synteza, cała suma najżywotniejszych i najpoufniejszych warunków czci i bytu rodzinnego mieściła się w ścianach szlacheckiego dworu”.
Od przełomu XIV i XV w. państwo polsko-litewskie obejmowało olbrzymie tereny na Wschodzie, dawniej należące na ogół do księstw ruskich, zwane Kresami. Przynajmniej od czasów ostatnich Jagiellonów szlachta litewska oraz ruska w znacznej mierze się spolonizowały, chętnie przyjmując język, wiarę, zwyczaje, prawa i herby polskich rodów. Na to nałożył się rozwój gospodarki folwarcznej i oto z dawnych rycerzy oraz wojowników utworzyła się szlachta, na której – zwłaszcza u zarania – opierała się Rzeczypospolita Obojga Narodów. Szczególnie właśnie na Kresach, z ich areałem ziemi ornej, a także z wieczną groźbą najazdów tatarskich, wołoskich, siedmiogrodzkich i moskiewskich.
Dlatego dwory szlacheckie XVI i XVII w. przypominały małe warownie. Otoczone fosą i ostrokołem, często z mostem zwodzonym, z wałem i basztami, zbudowane z grubych bali, z potężnymi drzwiami i okiennicami okutymi żelazem – potrafiły mimo niewielkiej obsady obrońców stawić czoła zarówno zbuntowanej gromadzie chłopskiej, jak i zagonowi pohańców. Buntom hajdamaków i najazdom całych czambułów opierały się dopiero kamienne zamki magnackie i tych kilka twierdz królewskich, czyli państwowych, jak Kamieniec czy Kudak. Ale zasadniczym zrębem polskiej obecności kresowej był dwór. Można powiedzieć, że polskie, chrześcijańskie przedmurze najeżone było drewnianym ostrokołem...
O takich dworach Łoziński pisał: „Jak wszędzie i zawsze, wygoda i bezpieczeństwo były najważniejszymi warunkami domostwa; tylko wymagania wygody były w Polsce znacznie mniejsze, a wymagania bezpieczeństwa znacznie większe niż gdzie indziej.
Dwory z epoki rozkwitu Polski szlacheckiej nie zachowały się. Ale z licznych opisów, np. dokumentów spadkowych, można odtworzyć ich kształty. Wiemy, że miały rozległe sienie, do których prowadziło wejście główne, a u wylotu rozciągał się sad, ogród lub wirydarz. Po jednej stronie sieni była część czeladna, a po drugiej pańska – z izbą stołową, świetlicą (później zwaną bawialnią lub salonem), komnatami, alkierzami, przybokami i komorami.
Później, od XVIII w., kiedy czasy się zmieniły, dwory zaczęły naśladować rezydencje magnackie budowane według planu, symetryczne, wieńczone często wieżyczkami i z obowiązkową kolumnadą przy ganku. Nawet domostwa szaraczków żyjących jak chłopi miały u wejścia przynajmniej dwa drewniane słupy, na których opierała się jakaś imitacja tympanonu lub tarasu. Wcześniej dwór budowano „odśrodkowo”. Jak pięknie pisze
Łoziński: „Stawał się powoli, robił się, rósł, aż się stał i urósł w pełnię. Miał swoją biografię jak człowiek, a ta historia jego życia czytała się w jego przystawkach, dobudówkach i przebudówkach. Nie był prędzej skończony, zanim nie mieścił wśród swoich ścian trzech pokoleń”.
Tę cechę tak ujął Wespazjan Kochowski:
Tu ojciec z dziady, krewnych gromady,
I mali wnukowie
Dzieciństwo doszli, tu w zgodzie rośli
Przy swej starszej głowie.
Przyszły rozbiory, powstania, represje. Oparciem dla przetrwania polskości i dla prób odzyskania niepodległego państwa był dwór. Jak ten w Mickiewiczowskim Soplicowie lub ten w Zułowie, gdzie z matki Billewiczówny urodził się Józef Piłsudski – w kolejnym polskim pokoleniu, co wiosnę swej młodości krwią święci. Tradycje gniazda sielskiego, rycerskiego odnajdujemy w licznych wspomnieniach, dokumentach i literaturze.
Ciekawe są np. losy bohaterów „Sławy i chwały” Jarosława Iwaszkiewicza, którzy ze spalonych podczas rewolucji na Ukrainie dworów przenoszą się do centralnej Polski i... szukają nowych gniazd. Janusz hrabia Myszyński z Mańkówki kupuje dwór w Komorowie, Ewelina Royska z Moliniec doprowadza do rozkwitu posiadłość pod Siedlcami. Sam pisarz zresztą – też z Kijowszczyzny – osiadł przecież w Stawisku.
Dwór szlachecki i jego patriarchalny, homeryczny sposób życia trwał najdłużej i z nieprzełamanym konserwatyzmem opierał się do najpóźniejszych czasów reformie obyczajów, nowatorstwu i modzie. Gwałtowny przewrót politycznych i społecznych stosunków nie obalił go tak łatwo, jak obalił zamki i pałace, jego modrzewiowe ściany dłużej niż grube mury magnackich siedzib wytrzymywały ową niszczącą falę, co zatapiała starą Polskę i spłukiwała z niej oryginalną obyczajową barwę. Władysław Łoziński pisał swoją pracę na początku ubiegłego stulecia we Lwowie – przed I wojną światową, rewolucją bolszewicką, II wojną światową i niemal półwieczem PRL. Cóż, biedny, napisałby dzisiaj?