Huzia na Ziuka!
Już od dwóch dekad (od 1992) każdy dzień 15 sierpnia - dzień triumfu oręża polskiego nad Sowiecją - to rocznica traumatyczna (przykra i bardzo bolesna) dla dwóch odłamów mieszkańców Polski: dla komunistów i endeków. Jedni i drudzy byli zawsze prorosyjscy i antypiłsudczykowscy, więc oficjalny (święto państwowe) kult Bitwy Warszawskiej i kult Marszałka rytualnie doprowadza jednych tudzież drugich do tzw. "białej gorączki", manifestowanej furiackim charkaniem przeciwko. Ponieważ przeciwko samemu zwycięstwu głupio im ujadać, skupiają się na flekowaniu zwycięzcy. Dawniej, za PRL-u, prym kalumnijny antypiłsudczykowski wiodła, oczywiście, rządząca komuna. Dzisiaj, za PRL-u, gdy cudem ocalona przed dekomunizacją komuna (cudem salonowym vel michnikowskim) musi tolerować patriotyzm - pałeczkę (gumową) do tłuczenia Józefa (zdrobniale: Ziutka) Piłsudskiego przejęła endecja. Metody (fałszerskie chwyty i triki) dokładnie te same - można rzec, iż jedni czerpią od drugich, istnieje tu wzajemna kolaboracja różnobarwnych paszkwilantów, którzy udają, że nie wiedzą co świat myśli o "cudzie nad Wisłą".
Brytyjski dyplomata Edgar Vincent d'Abernon: "Była to jedna z kilkunastu decydujących bitew w dziejach świata: chwała Piłsudskiemu, gdyż jego zwycięstwo wybawiło Europę od fanatycznej tyranii Sowietów"; francuski generał Hubert Camon: "Piłsudski wybawił Polskę i cały kontynent manewrem iście napoleońskim, ponosząc przy tym minimalne straty"; angielski historyk Simon Goodenought: "Gdy się analizuje geniusz bitewny największych wodzów, takich jak Aleksander Macedoński, Hannibal, Cezar, Napoleon czy Piłsudski...", etc. To jest Historia. Ale prawdziwa Historia zawsze była lekceważona przez ludzi uwikłanych we współpracę z czerwoną bezpieką (TW stanowią wśród wojujących antypiłsudczyków wiodącą grupę) tudzież przez wszelakich kontrlustratorów. Salonowy (udecki) szef MSW, Krzysztof Kozłowski - gdy prof. Jan Ziółek zapytał go czemu zezwala likwidować esbeckie akta, tak ważne dla historii - miał burknąć: "- Ja, proszę pana, pieprzę historię!" Antypiłsudczycy - i ci komunistyczni, i ci endeccy - właśnie to robią: pieprzą Historię.
Komuna batożyła Ziuka przez prawie pół wieku, czego się nie da objąć felietonem, więc spójrzmy, dla przykładu, tylko na dwa wybrane lata. Rok 1951: najpopularniejsza popołudniówka tamtych czasów, "Ekspress Wieczorny", drukuje (niedziela 13 maja) megaczcionkowy tytuł wiodącego tekstu: "Historia Piłsudskiego jest historią zdrady narodowej polskiej burżuazji". Równocześnie Wydział Propagandy Komitetu Centralnego PZPR wydaje (seria "Materiały dla prelegentów") broszurę pt. "O piłsudczyźnie", której treści nie trzeba cytować, gdyż wszystko mówią tytuły rozdziałów: "Na służbie obcych wywiadów", "Korzenie zdrady i zaprzaństwa", "Mafia piłsudczykowska", "Obraz zdrady i zgnilizny moralnej", "Rodowód zdrady narodowej". Takie "prelekcje" trwały w PRL-u nieustannie (kanonada medialna), przybierając na sile rocznicowo, choćby A.D. 1985 (50 - lecie śmierci Marszałka). Podziemie antykomunistyczne uczciło tę rocznicę "bibułą" patriotyczną (zamieściłem wówczas na łamach "bezdebitowego" wydawnictwa okolicznościowy kontrsowiecki tekst o Bitwie Warszawskiej i Józefie Piłsudskim, podpisując się zwyczajowo: Mark W. Kingden, co było anagramem od: Denmark king W., czyli: Duński król Waldemar, bo tylko Duńczycy mieli królów o takim imieniu), zaś reżim urządził medialną demolkę nimbu Marszałka. Podczas szumnej konferencji prasowej rzecznik rządu, red. Jerzy Urban, łajał "awanturnicze posunięcia antyradzieckie Piłsudskiego", natomiast brygada czołowych dupolizów reżimu (garlicki, Koźniewski, Toeplitz, Lobman, Godera, e tutti quanti) grzmiała publicznie (telewizja, radio, gazety, książka), iż Piłsudski był kanalią, despotą i głupkiem.
Po roku 1989 komuchów zluzowała na antypiłsudczykowskiej placówce endecja, wykorzystując prawie cały rytualny arsenał ciosów. Prawie, bo zrezygnowała z jednego: z podkreślenia roli Ziuka jako "krzywdziciela ludu" vel "krzywdziciela mas". Termin "masy" pojawiał się w dezawuującej Piłsudskiego propagandzie komunistycznej każdorazowo, i A.D. 1951 ("Gdy rośnie dobrobyt mas - pogrobowcy Piłsudskiego chcą przywrócić Polskę nędzy, głodu i wyzysku") i A.D. 1985 ("Nacisk mitów kryptopiłsudczykowskich wciąż ciąży nad świadomością mas"), lecz nie u endeków. Ci eksploatują "zdradę", "despocję", "lewactwo" i zwłaszcza antydmowskość (czyli antyendeckość) "Dziadka". Centralą obryzgiwania Bohatera błotem jest neoendecki "Najwyższy Czas!", gdzie pluton egzekucyjny (Korwin - Mikke, Mazur, Wielomski i in.) przezywa Ziuka "czerwonym bandytą", "agentem niemieckim", "zdrajcą" i "mordercą", często odbierając mu autorstwo warszawskiej Victorii (na rzecz Rozwadowskiego, Weyganda, kogokolwiek), a czasami wlepiając mu półgębkiem filosemityzm. Ciągle się tam czyta, że Piłsudski winien był "zawisnąć na stryczku" (sic!). Owa ciągłość (regularność) jest ważna - Fryderyk Wielki instruował swych dyplomatów: "- Calomniez, calomniez, il en restera toujours quelque chose" ("- Szkalujcie, szkalujcie, zawsze coś się przylepi"). Kontrpiłsudczykowskie naloty dywanowe bez ustanku. Już przed wojną endecy robili to samo, drąc pazurami nimb Marszałka, co skłoniło poetkę Kazimierę Iłłakowiczównę do modlitwenej prośby (1936):