Prawie czekolada
Józefinka, Jagienka, Honoratka i Danusia. Lody na ciepło, ptyś i polo cocta. Oto krótki i wybiórczy przewodnik, jak Polacy osładzali sobie życie przed laty
Tej pani nie ma, a ja zajmuję się tylko transportem. Ale dla miłych petentów wszystko się zrobi – urzędniczka (Zofia Czerwińska) w filmie „Nie lubię poniedziałku” Tadeusza Chmielewskiego uśmiecha się do poszukującego dreblinek mechanika Bączyka (Jerzy Turek). To jednak nie urok osobisty „miłego petenta” przekonuje ją, by pomóc, ale bombonierka, którą trzyma pod ręką. Opakowanie czekoladek w PRL miało niezwykłą moc: wręczone sekretarce sprawiało, że niedostępny prezes spółdzielni mieszkaniowej nagle znajdował czas.
– Sama zawsze miałam opory przed dawaniem słodkich łapówek – opowiada Henryka, rocznik 1942. – Ale mąż już nie. Dzięki temu, że nie żałował takich prezentów paniom urzędniczkom, na instalację telefonu czekaliśmy „tylko” pięć lat zamiast dziesięciu – wspomina.