Wścibstwo paparazzich
Jaki jest sposób na udaną kampanię? Dać się sfotografować tabloidowi
Jerzy Urban jednak poparł Janusza Palikota. No i jest obraza na lewicy. Sam generał Jaruzelski zadzwonił do Urbana: – Jurek, jak ty możesz popierać Palikota? Przecież trzeba wspierać SLD!
Urban nie dał się przekonać. Zwłaszcza że Jaruzelski też raz wsparł Palikota. Mianowicie wysłał mu swoją książkę z dedykacją. Biedny Palikot. Teraz jako człowiek lewicy musi ją przeczytać.
Ale to kara za książkę, w której ostatnio obsobaczył Donalda Tuska, Grzegorza Schetynę i wielu innych. W jego opisie to groźni psychopaci. Ale premier dzielnie zniósł inwektywy Palikota. Gdy go zapytano, czy się nie obraził, odpowiedział, że wcale. I że nawet brakuje mu dawnych biesiad z Januszem.
Tych zaś nie brakuje Grzegorzowi. Tu czas nie uleczył ran. Przeciwnie, Palikot jest święcie przekonany, że Schetyna na niego czyha, i bez przerwy nasyła na niego hordy krwiożerczych prokuratorów. A przed samymi wyborami naśle na niego ABW, CBA oraz inne policje jawne, tajne i dwupłciowe.
Skoro jesteśmy przy Platformie. Moc tematów jak zwykle dostarcza krakowska podstawowa organizacja PO. Także moc wzruszeń. Np. ona jest ze „spółdzielni”, on schetynistą. Połączyła ich gorąca sympatia. Jak Capuletti i Montecchi. Posłanka Katarzyna Matusik-Lipiec i wiceminister zdrowia Jakub Szulc. Nie, w tym nie ma nic zdrożnego, bo mąż pani poseł powiedział, że nie widzi nic złego w jej zachowaniu.
A jej i jego zachowanie udokumentował fotograficznie jeden z tabloidów. Paparazzi łazili za platformerską Julią ponoć od pół roku. Trafili ich w Krynicy Górskiej. Numer tabloidu z roztańczoną parą w try miga rozszedł się w Krakowie. Niedziwne, pani poseł ma drugie miejsce na tamtejszej liście, więc wyborcy żywo zainteresowali się kolejnym przejawem jej aktywności.
Nie wiedzieć czemu, od czasu tamtej publikacji przestała prowadzić bezpośrednią kampanię na ulicach Krakowa. Tylko plakaty z jej podobizną powiewają na ścianach i płotach. Za to po ulicach grasują ze swoimi ulotkami dwaj inni kandydaci PO: Jarosław Gowin i Łukasz Gibała (wujek i siostrzeniec, ale ten drugi jest mniej prawoskrętny). Obaj należą do innej paczki niż pani poseł, ale i oni cieszą się jej szczęściem. Zwłaszcza teraz, i zwłaszcza oni. Oczywiście potępiają wścibstwo tych okropnych hien z tabloidu. I bardzo starają się wypełnić lukę, która pozostała po platformerskiej Dżulietcie.
Bowiem w końcu nie jest tak, że jeśli ktoś ma drugie miejsce, to musi dostać więcej głosów niż ten z „trójki” (Gowin) albo z „dziewiętnastki” (Gibała). Chyba że i oni dadzą się sfotografować w czasie jakiejś ryzykownej figury tanecznej.