Naśladować to, co jest najmodniejsze
Europejski Kongres Kultury to dobra ilustracja polskiej polityki kulturalnej ostatnich czterech lat – także tu najważniejszy był PR
W tej polityce kulturalnej rzuca się w oczy z jednej strony snobistyczne upodobanie do rozmaitych działań performerskich, instalacji artystycznych, multimediów, designu, z drugiej zaś – dość zaskakujące z uwagi na wizerunek PO ideologiczne zaangażowanie. Bo przecież mamy do czynienia z partią dystansującą się od wszelkich ideologii. Tymczasem Ministerstwo Kultury pod kierownictwem Bogdana Zdrojewskiego okazało się hojnym mecenasem projektów kojarzonych jednoznacznie z dyskursem lewicowym.
Przewodnia siła kultury
Oczywiście sam Zdrojewski żadnym lewicowcem nie jest. To raczej ktoś w rodzaju bezdusznego technokraty, skutecznie ukrywającego się pod maską polityka wrażliwego na sztukę. Zwłaszcza na te zjawiska w niej, które są „trendy”. Swoje stanowisko Zdrojewski obejmował w aurze konserwatysty troszczącego się o równe traktowanie przez państwo dziedzictwa narodowego i awangardy artystycznej. Bardzo szybko jednak wyjaśnił, na czym miałoby to polegać: „Nie musimy być krajem cmentarzy i muzeów”.