Pozytywne myślenie na deskach
Nasz bokser, walcząc we Wrocławiu, wykazał, że sama fanfaronada nie wystarczy w konfrontacji z siłą pięści
Zawsze bokserzy przed walką się srożą i odgrywają zabijaków. Taki jest rytuał i nie ma co wybrzydzać. Tym razem jednak wbito do głowy szerokim rzeszom społeczeństwa, że sama chęć bycia w wadze ciężkiej jest wystarczająca, by sprać mistrza świata na kwaśne jabłko. Trzeba być dobrej myśli i sprawy muszą się do tego dostosować. Nawet książki są na ten temat, choćby – Normana V. Peale’a „Moc pozytywnego myślenia”. Widać autor nie dostał jeszcze po łbie na ringu czy też poza nim. Nasz zawodnik albo się naczytał tych trele-morele, albo tak z siebie postanowił być optymistą. A przecież wystarczy spojrzeć na ukraińskiego mistrza i wiadomo, że warto przed walką z nim spisać testament.
Do tragedii nie doszło, bo mistrz świata wygląda na kawał sympatycznego chłopa i pewnie nie chciał robić przykrości organizatorom. Tu warto zaznaczyć, że naszemu zawodnikowi od bicia powyżej pasa należy się ogromny szacunek. Co by nie wygadywać, do mordobicia przystąpił. Co prawda za 11 mln zł, ale odwagi pogratulować.