Najnowsza interwencja Uważam Rze

Biznes

Fot. Michal Rumas / KFP

Ziomal ziomalowi nierówny

Janusz Rolicki

Wszyscy w Polsce uczepili się łupków, oczekując, że będą one dla nas zbawienne w rywalizacji z Gazpromem i Putinem. Rzecz w tym, że w naszym kraju jest od groma zwykłego gazu, po który tylko trzeba się schylić. Swego czasu, gdy PGNiG było prywatyzowane, na gaz mieli ochotę ludzie związani z SLD. Na przeszkodzie stanęło zamieszanie wywołane aferą Rywina. Ale przyszedł nowy rząd, a potem kolejny i wszyscy zapomnieli o planach ekipy Belki, który w swej prognozie energetycznej z 2005 r. chciał znacznie zwiększyć wydobycie polskiego gazu.

Pisałem już o tym, a teraz powtórzę – wedle tamtej prognozy Polska ma zasoby obliczane na jeden bilion dwieście miliardów metrów sześciennych gazu ziemnego. Wobec rocznego zużycia tego gazu w naszym kraju w wysokości 13 mld rocznie są to zasoby gigantyczne.



Gdyby się w pełni potwierdziły, starczyłoby nam tego gazu na sto lat i nie musielibyśmy już go importować, ale przeciwnie – moglibyśmy go sprzedawać. Zanim więc usiądziemy na łupkach, których ekolodzy się boją, trzeba w Polsce dokonać pełnej inwentaryzacji złóż tradycyjnych, już zresztą w poważnym stopniu ustalonych. Wymaga to pieniędzy i czasu. Polska wydobywa dziś rocznie 4,5 mld m sześc. tego gazu.

Dlaczego rząd, dysponując potwierdzonymi już prognozami na temat tradycyjnych złóż polskich, kompletnie je pomija, a zachwyca się gruszkami na wierzbie w postaci gazu łupkowego – nie wiem. Ten ostatni gaz jest droższy, a jego eksploatacja ryzykowna. Francuzi, którzy w łupkach mają mieć dwa z górą biliony metrów gazu – wobec naszych pięciu – zakazali jak na razie jego wydobycia. A tu, masz babo placek, Platforma, czyli aktualny rząd, obiecuje stworzenie ekstrasystemu emerytalnego bazującego na wpływach z łupków. Otóż panowie, łupki jak na razie są pieśnią przyszłości, ja natomiast zachęcam was do sięgnięcia do zasobów naturalnego gazu. Gdyby te pieniądze przeznaczono na zagospodarowanie krajowych zasobów, bylibyśmy drugim mocarstwem gazowym w Europie. A nie jesteśmy, ot co!

Do prawego

Jerzy Jachowicz

Elektryzująca wiadomość obiegła Polskę. Sławomir Nowak wyzwał Annę Fotygę na pojedynek. Na neutralnym gruncie. Nic nie wspominał o ubitej ziemi. Może dlatego, że to ma być pojedynek nie na miecze, a na słowa. Ze zgromadzonych do tej pory informacji wynika, że cały kraj przygotowuje się do oglądania tego spotkania, nazwanego przez pana ministra debatą. Nieliczni zastanawiają się, dlaczego Nowak chce się pojedynkować „na tematy regionalne”, skoro Anna Fotyga była w rządzie PiS ministrem spraw zagranicznych. Tę niejasność Nowak pomija. Zamiast tego, w charakterystyczny dla swojego intelektu sposób formułuje wezwanie, zrozumiałe prawdopodobnie tylko dla niego: „Nie chcę, żeby politycy i sztaby byli organizatorami debat, więc liczę, że w mediach i szeroko postrzeganej opinii publicznej znajdzie się zapotrzebowanie na tego typu spotkanie”. Choć są i tacy, którzy twierdzą, że sam autor tego nie rozumie. Przeciwnego zdania są analitycy polityczni. Sugerują oni, że Nowak prowadzi świadomie podwójną, a nawet potrójną grę. Pałacu Prezydenckiego przeciwko kancelarii premiera. Propozycją pojedynku z Fotygą uderza najpierw w premiera. Kilka tygodni wcześniej to Donald Tusk jako pierwszy zaapelował do Fotygi, by stawiła się na debatę z Radosławem Sikorskim. Pomysł Nowaka sabotuje także debatę Fotygi z obecnym szefem spraw zagranicznych. To jest wyraz podwójnej gry. A potrójna rodzi się w momencie, kiedy okazuje się, że za intrygą Nowaka stoi sam pan prezydent. Czyż można sobie wyobrazić, żeby pan minister hasał razem z panią Fotygą na „gruncie regionalnym” bez wiedzy jego protektora?

Pretekstem do kamuflowania sabotażu inicjatywy premiera i jego ministra Sikorskiego jest fakt, że Anna Fotyga, podobnie jak sam Nowak, pochodzi z Wybrzeża. Mógłby ją nawet nazwać „moja ziomalka”. Tak, jak to zrobił wówczas, gdy chciał wyrazić swoją sympatię do „Nergala”. Powiedział o nim, to przecież „mój ziomal”.

Kłopot może pojawić się wtedy, gdy ktoś przypomni Nowakowi, że „ziomalem” jest też dla niego Donald Tusk, a pseudonim „Ziomal” nosi jeden z najgroźniejszych gangsterów.

Poprzednia
1 2

Wstępniak

Materiał Partnera

Jak wdrożyć SAP S/4HANA?

Nowoczesne systemy informatyczne to podstawa dobrze działającego i innowacyjnego przedsiębiorstwa. Dla wielu firm wyzwaniem nie jest wybór systemu ERP, ale jego wdrożenie. Dlaczego? Musi być...

ZAMÓW UWAŻAM RZE

Aktualne wydania Uważam Rze dostępne na www.ekiosk.pl

Komentarz rysunkowy

Felietony

Ewa Bednarz

Kredyt z plastiku

Tylko część banków decyduje się na wydawanie przedsiębiorcom kart kredytowych. Znacznie chętniej oferują im dużo kosztowniejsze karty obciążeniowe

Intermedia

• MYŚLI I SŁOWA • BEATA SZYDŁO