Kto nie chce słuchać głosu młodych
Niedawno pojawił się sondaż, z którego wynika, że wśród młodych wyborców PiS cieszy się większym poparciem niż PO. I świat zadrżał w posadach. Według jednych musiano zastosować nie taką, jak trzeba, metodę. Według drugich młodzi są głupi i niedojrzali – ciekawe, że cztery lata temu tym samym znawcom organizującym akcję „Zabierz babci dowód” to nie przeszkadzało. Trzeci jeszcze dowodzą, że młodzi zapomnieli, jak rządził PiS, i dlatego teraz dają się wziąć na lep pustych haseł. I tak w koło Macieju. Skoro fakty są nam nieprzychylne, tym gorzej dla faktów. A przecież gdyby owi znawcy, eksperci, analitycy i specjaliści na chwilę chcieli zrozumieć to, o czym mówią im badania, mogliby dojść do wniosku, że poparcie dla PiS w tej grupie wynika po prostu z większego idealizmu młodych. Że młodzi wyborcy nie mogą już znieść serwowanej codziennie przez Platformę propagandy sukcesu. Że na co dzień zderzają się z barierami, blokadami, ograniczeniami. Że trudniej jest pogodzić się im z życiem w dwóch światach – pierwszym ucukrowanym przez prorządowe media i drugim realnym.
Naprawdę wystarczy odrobina dystansu, żeby to dostrzec. No tak, ale przecież tego od ekspertów domagać się nie wolno.