Lepsze pierwsze lata III RP niż schematyczna Moskwa
Książkę Andrew Millera, byłego korespondenta „The Economist” w Moskwie można by wydać z banderolą „Wszędzie, byle nie do Rosji” oraz spokojnie czekać na całkowite wygaśnięcie i tak niezbyt rozwiniętej turystyki do eks-Kraju Rad, a szczególnie do jego stolicy przedstawionej niczym współczesna Sodoma i Gomora.
Osią fabuły jest wyłudzenie mieszkania od starej komunistki, oczywiście – krystalicznie uczciwej, przez sprytne, pozbawione jakichkolwiek zasad dziewczyny. W jednej z nich zakochuje się – znów oczywiście – nasz Englishman i nie do końca świadomie pomaga w przestępstwie. Dziewczyny nie „organizują” zresztą mieszkania dla siebie; są one jedynie trybikami wszechmocnego gangu, który z torbami puszcza nie tylko naiwne staruszki, lecz – zdawałoby się – poważne zachodnie banki, od których wyłudza kredyty. Bohater „Przebiśniegów” zaplątuje się w te przekręty, duże i małe, wykazując piramidalną wręcz głupotę.