Nie ma patentów na odkrycia
Z Jackiem Pałkiewiczem, podróżnikiem rozmawiał Maciej Miłosz
W Peru, u źródeł Amazonki, wreszcie stanął pomnik, który upamiętnia, że to pan odkrył początek tej rzeki. To było 15 lat temu. Czemu trzeba było tak dużo czasu, by oficjalnie uznać to osiągnięcie?
Nauka potrzebuje lat na polemiki i dyskusje, zderzenie różnych punktów widzenia. Nie ma takiego urzędu patentowego ds. geografii, gdzie można pójść i zarejestrować osiągnięcie, a sprawa będzie załatwiona po kilku miesiącach. Tutaj wymagane jest powszechne uznanie w środowisku.
Jak się wyznacza takie źródło?
Ważne są nie tylko długość czy przepływ wody w danym dopływie, ale także wysokość nad poziomem morza, wiek doliny, w której się znajduje, czy kulturowe lub ekonomiczne znaczenie rzeki – sprawdza się np. to, czy dany fragment wody służył jako szlak komunikacyjny.
Co pan czuł, gdy wreszcie stanął na wysokości ponad 5 tys. m n.p.m. i powiedział, że to tutaj ma swoje źródła najdłuższa rzeka globu?
Byliśmy tak zmęczeni, że nawet nie było czasu na świętowanie. Poruszanie się na takiej wysokości jest naprawdę męczące. A po zejściu do obozu ta atmosfera euforii się ulotniła. Teraz wydaje mi się to bardzo odległe.
Jakie plany na przyszłość?
Obecnie zajmuję się m.in. promocją kampanii „Mazury – cud natury” i chciałbym wszystkich zachęcić do głosowania w tym plebiscycie.