Świat stracił wizjonera
Żyjąc tak, jakby każdy dzień miał być jego dniem ostatnim, legendarny założyciel firmy Apple zapisał się w historii jako następca Edisona, Einsteina czy Leonarda da Vinci
Wprawdzie nie miał dyplomu inżyniera, ale to jego nazwisko wid-nieje przy co najmniej 313 patentach. Najnowsze z pomysłów Steve’a Jobsa posłużyły do produkcji takich urządzeń jak iMac, iPod, iPhone czy iPad. Te urządzenia zrewolucjonizowały nie tylko rynek komputerowy, ale również sektor telefonii komórkowej oraz branżę muzyczną i filmową.
Najstarsze patenty dotyczą wymyślonego w połowie lat 80. Macintosha, którego uznawane wówczas za cuda techniki pierwsze egzemplarze stoją już teraz albo w Muzeach Techniki, albo w Muzeach Sztuki Współczesnej. Tworzone przez niego produkty były bowiem nie tylko innowa-cyjne i proste w obsłudze, ale również pięknie zaprojektowane.
– Eleganckie, dopracowane, estetyczne. Po prostu magiczne. Wyglądają jakby miały dusze, a nie były tylko zwykłymi maszynami – mówi „Uważam Rze” Natalie Olds, studentka informatyki, która przyszła w czwartek rano pod waszyngtoński salon Apple, aby oddać hołd zmarłemu idolowi.
Jobs dobrze wiedział, że sama technologia nie wystarczy. Charyzmatyczny współtwórca firmy Apple porównywany jest więc nie tylko do Thomasa Edisona, Benjamina Franklina czy Alberta Einsteina, ale również do Leonarda da Vinci. Jego nazwisko znają zaś w Ameryce nie tylko studenci i dzieci w wieku od sześciu lat wzwyż, ale również emeryci urodzeni w zamierzchłych czasach BCA, a więc w erze przedkomputerowej. Najnowsze dane pokazują zaś, że od 2009 r. iPhone szybko zyskuje popularność wśród użytkowników w wieku ponad 45 lat.