Czy Rosji grozi rozpad?
Putin długo miał szczęście. Ale teraz zaczęło się ono od niego odwracać. Władze na wielu niezwiązanych ze sobą frontach zaczęły nagle notować niepowodzenia
Rosyjscy demokratyczni opozycjoniści, ci ze skłóconych partii i partyjek oraz pozpartyjne indywidualności, jak choćby antykorupcyjny bloger Aleksiej Nawalnyj i liderka obrońców chimkowskiego lasu Jewgenija Czirikowa, swoje odbywające się w pierwszy październikowy weekend forum nazwali „Ostatnia jesień”.
Była to aluzja do utworu legendy rosyjskiego rocka, lidera grupy DDT Jurija Szewczuka, który sympatyzuje z demokratami. Ale było w tym i przesłanie polityczne: to naprawdę ostatnia jesień. Ostatnia jesień putinizmu.
„W przyszłym roku będą »wybory«, Putin »zwycięży«, ludzie wyjdą na ulice, żądając skontrolowania rezultatów głosowania, w starciach z OMON padną ofiary, do jesieni sytuacja jeszcze się zaostrzy, niektóre oddziały wojska powstaną przeciw prezydentowi, do Moskwy zostanie wprowadzona armia, znowu będą strzelać do Białego Domu” – marzy jakiś młody internauta. I natychmiast dostaje odpowiedź innego:
„Jak się najaram, to też mam takie sny. Niczewo, przejdzie…”.
To, co w Rosji rzuca się w oczy obserwatorowi z zewnątrz, to przede wszystkim powszechna bierność.