Co dalej z dwoma krzyżykami?
Michał Karnowski
Już po wyborach, głosy policzone. Tego, że uczciwie, byliśmy dotąd pewni. I nie twierdzę, że jest inaczej, bo nie mam na to dowodów. Ale pewna historia jest frapująca. Chociaż rozwijała się w cieniu głównej kampanii wyborczej, to zapewne będzie miała dalszy ciąg. Oto jak ujawnił zaprzyjaźniony ze mną (no nie mam wyjścia, muszę się powołać) portal wPolityce.pl, profesor Przemysław Śleszyński z Polskiej Akademii Nauk przeprowadził niezwykle ciekawy eksperyment. Ten specjalista od geografii wyborczej zbadał rozkład nieważnych głosów oddanych w wyborach samorządowych w 2010 r. Szczególną uwagę zwrócił na te, które zostały uznane za nieważne z powodu dwóch krzyżyków postawionych na karcie. Wyszło mu, że najwięcej takich głosów oddano w województwie mazowieckim. Na mapie, która towarzyszy analizie, widzimy, jak precyzyjnie zaznaczone są granice województwa. Tak jakby mieszkańcy Mazowsza mieli hobby w postaci stawiania dwóch krzyżyków. Tuż za granicą województwa wyborcy zachowują się już normalnie. Nie dopisują maniakalnie drugiego, niedozwolonego znaczka. Warto podkreślić, że w wyborach do sejmików głosów nieważnych było 1 milion osiemset tysięcy. Dwa razy więcej niż w wyborach do rad powiatów. I jeszcze inne dane: na Mazowszu, gdzie rządzi PSL, partia ta otrzymała w wyborach do sejmiku 22,3 proc., licząc z Warszawą! W całej Polsce średnia wyniosła 15,6 proc. Cuda te warte są wyjaśnienia.