Co dalej z kontrolowaniem władzy?
Uczono nas, że gwarancją kontroli nad władzą w demokracji jest fakt, iż opozycja wyciąga na wierzch fakty niewygodne dla rządzących. Dodatkową gwarancją miał być pluralizm mediów. Kiedy nie wszystkie gazety, stacje radiowe i telewizyjne są zaprzyjaźnione z władzą, mogą swobodnie pisać o jej sprawkach. A oto zastosowanie tej zasady w Polsce: „Artykuł pt. »Posłowie zmienili prawo.
Krauze zyskał« ukazał się na kilka dni przed wyborami, więc wysoce wątpliwa jest jego wiarygodność” – tak zaczynał się codzienny przekaz dnia dla posłów PO w zeszłą środę. Uwagi dotyczyły artykułu w „Rzeczpospolitej”, z którego wynika, że koalicja zmieniła prawo po to, aby potężny oligarcha Ryszard Krauze uniknął odpowiedzialności za działanie na niekorzyść własnej spółki. Dalej kierownictwo klubu PO tłumaczyło swoim parlamentarzystom, jak bronić tych zmian. I nic w tym dziwnego. Dziwniejsze jest to, że media, które raczyły w ogóle dostrzec artykuł w „Rzeczpospolitej”, powtarzały za tą instrukcją jak za panią matką pacierz. Ot, zbieg okoliczności.Autorzy artykułu tłumaczyli, dlaczego publikują go teraz. Ale teza, że sprawek obozu władzy nie należy rozpatrywać w kampanii, jest rewolucyjna. Bo kiedy, łaskawcy?