Kampania alternatywna
Naukowcy zajmujący się fizyką kwantową i konstrukcją wszechświata twierdzą, że rzeczywistości alternatywne są możliwe. Miło pomyśleć, że może któraś z nich tak właśnie wygląda
To była dobra kampania. Momentami ostra, zdecydowana, twarda, ale i ciekawa, i pomysłowa, i wystarczająco merytoryczna.
Główni protagoniści zachowali do siebie szacunek. Otwarte są różne warianty koalicyjne, choć oczywiście pomiędzy dwiema najważniejszymi partiami są ogromne różnice w spojrzeniu na państwo, jego rolę i stosunek do obywateli. Co pozostanie mi w pamięci z tych niespełna dwóch miesięcy prawdziwej kampanii?
Choćby dwie debaty pomiędzy liderami, otwierająca i ta końcowa na tydzień przed głosowaniem. Ta pierwsza była może mniej wyrazista, bo oprócz Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego wzięli w niej udział również przywódcy pozostałych ugrupowań mających największe wyborcze szanse: PSL, SLD, PJN, Nowej Prawicy. Kontrowersje wzbudziło niezaproszenie do tego grona Janusza Palikota. Taka jednak była zgodna decyzja sztabów wszystkich ugrupowań po zamkniętej naradzie z udziałem szefów trzech stacji telewizyjnych, które transmitowały debatę. Przypominam fragment krótkie-go uzasadnienia tej decyzji, jakie w imieniu wszystkich biorących udział przedstawił potem Jacek Protasiewicz, europoseł PO: „Ruch Poparcia Palikota jest legalnie działającym ugrupowaniem politycznym, mającym swoich zwolenników. Uznaliśmy jednak zgodnie, że aktywność publiczna lidera tego ugrupowania, jego wypowiedzi z przeszłości, zwłaszcza te dotyczące tragicznie zmarłego prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, stawiają go poza gronem ludzi, z którymi chcemy i możemy wymieniać poglądy podczas tego przedwyborczego spotkania”. Protasiewicz przypomniał też, że z podobnych powodów Platforma już wiele miesięcy temu wykluczyła z grona swoich członków Stefana Niesiołowskiego, trudno zatem, aby akceptowała debatę z Januszem Palikotem.