Tysiąc za jednego
Choć uprowadzony żołnierz wreszcie wrócił do domu, nie dla wszystkich Izraelczyków to powód do radości. Wielu ogłosiło tego dnia żałobę
Saga Gilada Szalita, którą od pięciu lat żył cały Izrael, wreszcie dobiegła końca. Ku powszechnej radości rząd premiera Beniamina Netanjahu zawarł układ z Hamasem i wymienił uprowadzonego młodego żołnierza na 1027 palestyńskich więźniów. Na wieść o tym na ulice izraelskich miast wyległy rozradowane tłumy. Ludzie wymachiwali flagami z gwiazdą Dawida, trąbili i wznosili radosne okrzyki. Strzelały korki od szampana.
Izraelskie telewizje bez końca pokazywały wzruszające obrazki, na których straszliwie wychudzony Szalit rzuca się w ramiona niewidzianych od pięciu lat rodziców. Na pierwszych stronach gazet wydrukowano jego olbrzymie zdjęcia i entuzjastyczne komentarze. Ogromne poczucie triumfu, euforia.
W cieniu tego narodowego święta odbywa się jednak tragedia, która nie wywołuje zainteresowania zachodnich mediów. To tragedia rodzin osób, które zostały zamordowane przez palestyńskich terrorystów wypuszczonych na wolność w zamian za zwolnienie Szalita.
– Izrael nas zawiódł. Choć większość moich rodaków świętuje, dla mnie spełnił się najgorszy koszmar senny – mówi Frimeth Roth.