Na kogo spadną ciężary słabego państwa
Pamiętacie państwo kobietę, której premier dzielnie ocierał łzy? Sprawdziłam wraz z ekipą „Wydarzeń”, co się z nią dzieje
Pani płakała, bo nie miała pracy. Łzy pomogły. Praca się znalazła, za tysiąc złotych w kuchni. Pani jest szczęśliwa i dziś już nie płacze, tylko dziękuje premierowi Tuskowi, bo spełniły się jej marzenia. Dobrze pamiętać na przyszłość, że w Polsce nie ma deficytu pracy, jest raczej deficyt premiera. Bezrobotni zamiast szukać zatrudnienia na własną rękę, powinni zatem kierować się do kancelarii Donalda Tuska.
Gdybyśmy w Polsce mieli opozycję z wyobraźnią, dziś pod siedzibę premiera przyszliby bezrobotni, by – tak jak wspomniana pani – prosić o posadę. Bo niby dlaczego premier miałby im jej nie załatwić? Już widzę nagłówki w gazetach, gdyby Jarosław Kaczyński stanął na czele protestu bezrobotnych. Nazwano by go warchołem i wichrzycielem, a jego działania wywrotowymi i antysystemowymi, choć z tymi nie miałyby wiele wspólnego. Cóż, dzisiaj najwa- żniejszy dla rządu jest spokój. Musi mieć on czas na spokojne przemyślenie swoich zadań, a premier ma na głowie oprócz Schetyny całą prezydencję. W sprawie nieszczęsnej kobiety uderza jednak nie tylko populizm rządzących, tania zagrywka pod publikę to w końcu normalne w kampanii wyborczej. Bardziej szokujące wydaje się bezgraniczne szczęście z powodu znalezienia posady. A więc wystarczy tysiąc złotych, by już nie płakać i publicznie wychwalać Donalda Tuska. Minimum egzystencji.