Rzecz na ulicę i do łóżka
Po latach ponurych ubrań przyszła pora na kolor – przekonuje Donatella Versace
Do Nowego Jorku na premierę kolekcji Versace dla H&M przyjechało 500 dziennikarzy z 40 krajów. Już siódmy raz kreatorzy mody przygotowują kolekcję we współpracy ze szwedzkim koncernem odzieżowym.
Koncepcja jest prosta: sieć opromienia się w sławie projektanta, a on udziela swoich talentów dla potrzeb ludu, który normalnie nie kupuje ciuchów w cenach poniżej 800 euro. Zyskują wszyscy.
Wystartowano w 2005 r. z Karlem Lagerfeldem, który wyznał ze skruchą, że nigdy przedtem jego stopa nie postała w czymś tak tanim jak H&M. Dalej poszli Stella McCartney, Comme des Garcons, duet Victor & Rolph, Roberto Cavalli, Mathew Williamson, Sonia Rykiel – wszyscy to projektanci najwyżej notowani. W 2010 r. H&M wystąpił z cenioną na rynku mody marką Lanvin. Sprzedaż tych kolekcji startuje na całym świecie zawsze w listopadzie, tego samego dnia. Timing nie jest przypadkowy – chodzi o to, żeby wystrzelić racę, zanim inne firmy pokażą ciuchy świąteczne i karnawałowe. Niemal za każdym razem po dwóch godzinach od otwarcia sklepu po towarze nie ma śladu. Któż nie marzy, żeby kupić ciuch z drogą metką za 200 zł, zamiast za 2 tys.?
Złocony styl
Co skłoniło menedżerów sieci do wybrania tym razem Donatelli Versace, której kolekcja 17 listopada wchodzi do sklepów i Internetu? Marka założona przez zastrzelonego w 1997 r. Gianniego Versace ma już za sobą okres świetności. Blondynka odziedziczyła po sławnym bracie bezcenny znak firmowy. Czy także talent? Trudno coś na ten temat powiedzieć, bo znana jest głównie z kolejnych zmian wyglądu (na coraz młodszy) i wagi – na coraz mniejszą.