Oszustw będzie więcej
Z doktorem Markiem Wrońskim rozmawiała Izabela Filc Redlińska
Jak często polscy naukowcy popełniają oszustwa?
Jako dziennikarz zajmujący się sprawami patologii w nauce otrzymuję tygodniowo średnio trzy–cztery wiadomości o wszelkiego rodzaju nierzetelnościach. Zgłoszenia pochodzą z różnych uczelni. Ich autorami są zarówno profesorowie, asystenci, studenci, jak i osoby anonimowe. Wszystkie informacje staram się sprawdzać. Większość wiąże się z popełnieniem plagiatu. Spraw dotyczących fałszerstw jest mało, bo też trudniej je udowodnić. Trzeba mieć dostęp do surowych danych. Wiem o kilku potwierdzonych przypadkach. Powiem tylko tyle, że poważane osobistości nauki zostały oszukane przez swoich współpracowników. Historie znane są w środowisku.
Dlaczego uczeni stosują nieuczciwe praktyki?
Zdekonspirowani kanciarze albo do końca zaprzeczają oczywistym faktom, że badania sfałszowali, albo tłumaczą, że kłamali, bo byli pod ogromną presją posiadania publikacji, a więc wyników. Dobre wyniki oznaczają dzisiaj w nauce pieniądze. Wysokość otrzymywanych przez daną placówkę dotacji jest uzależniona od owoców pracy kadry naukowej. Chodzi m.in. o punkty uzyskiwane za publikacje w renomowanych czasopismach.
Polska nauka przechodzi powoli na system grantowy, który polega na finansowaniu ściśle określonych projektów. Co roku do rozdania w ten sposób będą setki milionów złotych. Okazja czyni złodzieja. Myślę, że jest tylko kwestią czasu, kiedy usłyszymy, iż grant w wysokości kilku milionów został przeznaczony na sfinansowanie fałszywych badań.