Co dalej z obietnicami zmian?
Do woli może premier Tusk zapowiadać determinację we wprowadzaniu zmian. Może zapewniać o gotowości stawienia czoła kryzysowi.
Bo wystarczy rzut oka na skład gabinetu, jaki sformował, by dostrzec, że nie jest to ekipa na trudne czasy. Nawet nie na średnie. To zespół na świetne czasy, kiedy nic nie trzeba robić, a z każdym dniem jest coraz bardziej zielono. Nie wierzą państwo? To radzę policzyć, ile czasu zajmie nowym ministrom, takim jak Anna Mucha, Bartosz Arłukowicz, Sławomir Nowak i innym, nauka poruszania się po terenie, na który ich rzucono. Rzecz nie tylko w tym, że podej-mują oni wyzwanie porząd-kowania obszarów, z którymi nie mieli dotąd styczności.
Czasem takie świeże spojrzenie pomaga. Kłopot w tym, że są to ludzie czasem i sympatyczni, ale bez żadnego doświadczenia w zarządzaniu dużymi struktu-rami, bez wiedzy, jak się w takim gąszczu administracyjnym poruszać. Jak przeżyją, będzie dobrze. O żadnych dużych reformach nie będzie mowy. Fakt, że to im premier powierzył drogi i koleje, zdrowie i sport przed Euro 2012, więcej mówi o jego planach niż najlepiej nawet napisane exposé.