Nabici w urnę wyborczą
Człowiek roztropny nie ma poglądów zbyt prawicowych ani zbyt lewicowych, tylko zdroworozsądkowe
Pieczołowicie kultywowane odchyłki w lewo czy w prawo prowadzą do ortodoksji, a ta jest dość uciążliwa dla otoczenia. Na szczęście nasi politycy idą na rękę społeczeństwu, odstręczając od samych siebie. Prawica udowadnia, że wcześniej czy później skłóci się śmiertelnie i nikt z jej szeregów nie przepuści żadnej okazji, by publicznie sponiewierać niedawnych kolegów. Natomiast lewica zamiast reprezentować interesy klasy pracującej, a szczególnie klasy przymusowo niepracującej, stała się burżuazją chętnie gmerającą w różnych ciekawostkach seksualnych i antyklerykalnych. Od obu formacji lepiej trzymać się z daleka. Pozostaje więc centrum. No i tutaj też się natrafia na poważny problem – centrum wygląda na zbieraninę wygadanych cwaniaczków, z takimi fizjonomiami, jakby oddawali skrycie pokłony bożkowi ciemnych interesów. Powstała u nas kasta rządzących. Od lat tasują się ci sami. Rozpanoszyła się pseudodemokracja – wybieramy swoich przedstawicieli do Sejmu i Senatu, ale oczywiście wybieramy wyłącznie spośród tych, których wodzowie osobiście wstawili na listy wyborcze. Sejm i Senat sprawują ponoć kontrolę nad rządem.