Neobolszewizm. Tresura świadomości
Do wielu niepokojących cech polskiej lewicy, która chce „na skróty” zmieniać mentalność Polaków, doszła nowa: akceptacja przemocy
Doczekaliśmy się lewicowego mainstreamu, który chwali zamaskowane bojówki i usprawiedliwia tych, którzy gubią kastety i pałki. Spór o rolę „Krytyki Politycznej” w zajściach 11 listopada i kampania obrony niemieckich zadymiarzy wykreowały nową konstelację na polskiej lewicy. Oświadczenie broniące niewinności sojuszników Porozumienia 11 Listopada podpisali zarówno politycy SLD, tacy jak Wojciech Olejniczak i Ryszard Kalisz, posłowie Ruchu Palikota, jak i liderzy środowisk mniejszości seksualnych na czele z Anną Grodzką, Wandą Nowicką i Robertem Biedroniem. Silną – tak naprawdę quasi-polityczną pozycję w tym gronie – zajmowali publicyści „Gazety Wyborczej”, tacy jak Seweryn Blumsztajn i Piotr Pacewicz, Jacek Żakowski reprezentujący „Politykę” i wreszcie Cezary Michalski pisujący na łamach „Newsweeka”. Grono to uzupełniali liderzy „Krytyki Politycznej”, a Agata Bielik-Robson reprezentowała elity uniwersyteckie. Doczekaliśmy się więc własnej wersji tęczowej koalicji, która przekroczyła kolejny Rubikon w polskiej polityce. Zobaczyliśmy środowisko lewicowych elit, które postanowiło wykorzystać swoją pozycję w establishmencie i mediach, aby przeprowadzić test siły kreowania rzeczywistości. Iść w zaparte i zanegować znane z relacji i nagrań filmowych fakty na temat agresji niemieckich bojówkarzy na ulicach Warszawy.
Konkretne pytania, dlaczego zadymiarze zza Odry uznali lokal „Krytyki Politycznej” za swoją bazę i schronienie, są teraz zaklajstrowywane kpinami, że atak na rekonstruktorów był „mrożkowskim absurdem”, a prawica się kompromituje, kreując lewicową kawiarnię na nowego Konrada Mazowieckiego zapraszającego Krzyżaków do Polski.
Na gwałt ogłaszany jest histeryczny front obrony Nowego Wspaniałego Świata przed PiS z celebrytami i działaczami kultury na czele. Ta obrona blokady na Marszałkowskiej i pochwała „antyfaszystów” z Niemiec jest groźna o tyle, że próbuje usankcjonować przemoc, a więc z przemocy uczynić jeden z instrumentów, po które nie zawaha się w przyszłości sięgać lewica.
Na zasadzie kontrastu nikt z polityków prawicy nie bagatelizował faktu, że do Marszu Niepodległości dołączyli chuligani ze środowisk kibiców. Nikt z zadymiarzy na placu Konstytucji nie chował się w nieodległym lokalu „Frondy”. Żaden z organizatorów Marszu Niepodległości nie wzywał
na pomoc bojówek z zagranicy. Wreszcie na łamach „Rzeczpospolitej”, „Gazety Polskiej Codziennie” czy portalu wPolityce.pl pojawiły się liczne głosy krytycznej refleksji nad tym, jak od patriotycznych manifestacji odkleić klimat kibolskich ustawek.