Skrupuły i przesądy
Wiem, że to starczy objaw, ale kulturowy analfabetyzm naszych półinteligenckich elit zaczyna mnie drażnić
Zaczyna mnie nieznośnie irytować powtarzanie, że „Gombrowicz nazwał Sienkiewicza pisarzem drugorzędnym” przez ludzi, którzy nie pofatygowali się do Gombrowicza zajrzeć i bodaj przejrzeć jego wywodu o naszym narodowym krzepicielu dusz, nie mówiąc o zrozumieniu. Wścieka mnie głupkowate zdanko o „wejściu w conradowską smugę cienia”, bo zapomniana już widocznie powieść Conrada nie opowiada wcale o starzeniu się, ale o wejściu młodzieńca w wiek dojrzały. A już całkiem otwiera mi się nóż w kieszeni, gdy mędrkujący nieuk używa na przykład stalinowskiej frazy „zawrót głowy od sukcesów”, kompletnie sobie nie zdając sprawy, przez kogo i kiedy została ona użyta, a przede wszystkim jak straszliwe zapowiedziała wydarzenia.
Podobnego rodzaju ignorancją jak w tym ostatnim przykładzie popisał się swego czasu minister Jacek Rostowski w europarlamencie, gdy pragnąc podkręcić swą wypowiedź o konieczności ratowania za wszelką cenę wspólnej europejskiej waluty, oznajmił z emfazą: „I powiem to po francusku: l’Europe est en danger!”.
Dlaczego akurat po francusku? Dlatego, jak sądzę, że po francusku kojarzy się to ze słowami, które były kiedyś dość znane, więc pewnie lepiej panu ministrowi zabrzmiały: „La France est en danger”. Hasło to – „Francja jest zagrożona” – rzucone zostało przez jakobinów jako wezwanie i zarazem usprawiedliwienie tak zwanego wielkiego terroru. W imię ocalenia Francji przed tym grożącym jej niebezpieczeństwem wymordowano w ciągu kilkunastu miesięcy, głównie ścinając na gilotynie, ale też i metodami ręcznymi, kilkadziesiąt tysięcy ludzi jako „wrogów wewnętrznych”.