Stawiam na Millera
Z Włodzimierzem Czarzastym rozmawiają Jacek i Michał Karnowscy
Prawica, publicyści konserwatywni alarmują, że system medialny się domyka, że główny strumień przekazu został zawłaszczony przez jedno środowisko. Zanika pluralizm. Z pana perspektywy to słuszna diagnoza?
Nie chwaląc się, byłem jedną z pierwszych osób, która to dostrzegła już kilka lat temu. Nie jest to przecież proces charakterystyczny dla Polski. Słynna ustawa o radiofonii i telewizji wprowadzona kilka lat temu tego właśnie dotyczyła, to miała zatrzymać. Chodziło o zakaz koncentracji kapitału, by nie doprowadzać do powstawania wielkich monopoli. I w całej Europie jest to precyzyjnie uregulowane, z wyjątkiem zaledwie dwóch krajów.
Co jest złego w koncentracji kapitału?
Takie grupy nie potrafią i nie chcą się zatrzymać. Chcą mieć więcej i więcej. Kupują kolejne media, a potem we wszystkich powielają te same treści. W efekcie są w stanie kształtować dowolnie opinię publiczną.
Jakiś przykład?
Proszę bardzo. Monika Olejnik rano buduje sobie jakąś dowolną tezę w Radiu Zet. Potem potwierdza temat wieczorem w TVN24. A następnego dnia podkreśla go w „Gazecie Wyborczej”. Następnie podejmują tę tezę inne telewizje i tygodniki, czasem powiązane kapitałowo, a czasem tylko środowiskowo.
Można powiedzieć, że jest wpływową dziennikarką.
To nie tylko wpływ, to głównie siła kapitału medialnego. A opisany mechanizm nie dotyczy tylko mądrych tez, ale czasami kompletnie nieprawdziwych. To się nigdzie nie spotka z kontrą, nie ma miejsca na inną opinię, bo wszyscy są zależni od tych samych mocodawców. Ten system kształtuje opinię publiczną w stopniu nieprawdopodobnym. Mądre państwa przeciwdziałają takiej koncentracji.
TVN24 nie ma związku kapitałowego z „Wyborczą”.
I z „Polityką”, ale jest silny związek środowiskowy. Obie podobnie pojmują rzeczywistość.