Cząstki prawdy o Marilyn
Wciąż jest wzorem sex appealu, ideałem urody i ikoną popkultury. Na temat życia i śmierci aktorki narosły dziesiątki mitów. A jak wyglądały niezbite fakty? Kim była?
Billy Wilder powiedział kiedyś, że o Marilyn Monroe napisano więcej książek niż o II wojnie światowej. Reżyser dodał po chwili wahania, że „była zresztą między nimi pewna analogia – to było piekło, ale piekło potrzebne”. Trudno może dociec, co potrzebnego filmowiec polsko-żydowskiego pochodzenia widział w II wojnie światowej, co do Marilyn można mu chyba jednak zaufać. Pracował z nią wielokrotnie. Dla jednych była narcystyczną gwiazdką, inni dostrzegli w niej, jakkolwiek dziwnie to brzmi, niedoceniony talent. I jednych, i drugich jednak fascynowała. Podobnie jak wszystkie następne pokolenia.
Niczym się nie wyróżniała
Faktem jest, że w pierwszych latach życia przyszła Marilyn Monroe lekko nie miała. O ile z całą pewnością wiadomo, że przyszła na świat 1 czerwca 1926 r. o godz. 9.30, o tyle nie ma pewności, kto był tego przyjścia sprawcą. Urodziła ją Gladys Pearl Monroe – zatrudniona w Hollywood montażystka filmowa, która z Fabryki Snów pobierała jednak nie tylko pensję, ale też lekcje obyczajowości. „Gladys zawsze z kimś spała” – wspominał później jej przyjaciel Olin Stanley. Poniekąd fakt ten tłumaczy, dlaczego w momencie narodzin Marilyn – wówczas jeszcze Normy Jeane Mortenson – była skazana na los sieroty. Gladys i jej ówczesny małżonek Martin Edward Mortenson rozstali się przed narodzinami córki – on zniknął na zawsze z pola widzenia popkultury, ona kontynuowała swój hollywoodzki tryb życia, sporadycznie odwiedzając córkę wychowującą się w rodzinach zastępczych, okazjonalnie również w sierocińcach.
„Rodzice wszystkich dzieci w Domu (sierocińcu) umarli. Ja miałam co najmniej jednego rodzica, matkę. Ale ona mnie nie chciała. Zbyt się wstydziłam, aby próbować wyjaśnić to innym dzieciom” – mówiła po latach Marilyn. Swoją urodę zaczęła odkrywać i – co przyznawała – wykorzystywać ok. 14. roku życia. Jednak nawet tym nie do końca dane było jej się wówczas nacieszyć. Jej pierwsze małżeństwo zaaranżowali przybrani rodzice, gdy skończyła 16 lat. Wtedy była już pięknością. A jak wyglądało to wcześniej? „Wyglądała jak wszystkie inne dzieci, które odebrałem. Niczym się nie wyróżniała” – ze zrozumiałym zniecierpliwieniem odparł zamęczany przez dziennikarzy położnik, dr Herman M. Beerman.