Po lewej stronie wczoraj i dziś
Po ostatnich wyborach odżyły w Polsce dyskusje na temat tego, czym jest lewica. Mają one jednak doraźny charakter i cechują się propagandowym rozumieniem tego pojęcia
Po upadku komunizmu poważniejsze debaty ideowe zamarły w całym zachodnim świecie. Milcząco zaakceptowane zostało status quo, które przedstawiane jest zwykle jako owoc politycznego postępu. Radykalizmy wszystko jedno prawicowej czy lewicowej proweniencji oficjalnie wypchnięte zostały z życia publicznego. Formalnie akceptując podstawowe zasady: demokrację, prawa człowieka i reguły gospodarki rynkowej główni aktorzy życia politycznego upodobnili się do siebie i rywalizują w sferze administracyjnych kompetencji. Partie głoszą, że nie idee, lecz pragmatyzm wyznacza ich działania. Różnice między nimi stają się umowne i dotyczyć winny, jak twierdzą rzecznicy obecnego stanu rzeczy, większej lub mniejszej roli państwa w gospodarce czy też doraźnych kwestii administracyjnych. W ten sposób, podobno, wchodzimy w erę postpolityki, w której kolejne ekipy konkurują o władzę w państwie podobnie jak menedżerowie stający do konkursu o kierowanie firmą. Polityka przestaje się różnić od zarządzania, a państwo od przedsiębiorstwa. Etykiety prawicowo-lewicowe tracą znaczenie, a politycy posługują się nimi wyłącznie jako hasłami reklamowymi w celu przypodobania się klientom, w których przekształcili się obywatele.
Otóż, o ile większość polityków europejskich zachowuje się tak, jakby opis ten był prawdziwy, o tyle w rzeczywistości maskuje on tylko istotne problemy, z którymi boryka się współczesny świat, i ideowe napięcia, które go dzielą. Osadzony jest na – niekiedy w ogóle nieformułowanych – założeniach, które traktowane są jako oczywistości i cywilizacyjne osiągnięcia, a są dalece wątpliwe. Podstawowym problemem jest to, że obywatele, a nawet ośrodki opiniotwórcze, które kształtują dla nich obraz świata, w tym głównie media, nie zdają sobie sprawy nie tylko z wagi współczesnych sporów, ale nawet z tego, na czym one polegają. Kreatorzy infantylnej rzeczywistości medialnej nie rozumieją ani tego, czym są idee, ani też tego, że mają one poważne konsekwencje.