Exposé? Zrób to sam!
Świat jest nieobliczalny: może zrobić z nas premiera. A jeśli nie, i tak warto się rozerwać w jesienne wieczory
Napisanie sobie exposé jest zajęciem niezwykle banalnym, trzeba tylko zastosować parę sztuczek. Najważniejsze to tak poruszać sprawy, żeby nikogo nie poruszyć. Nawet najgorszą informację należy przedstawić w sposób perspektywiczny i radosny. Nie wypada mówić elektoratowi: „Okradniemy was w biały dzień i puścimy w gaciach i skarpetkach, ponieważ nasze nieudolne rządzenie prowadzi do degrengolady i ktoś musi za to beknąć”, tylko – „Mając na uwadze dobro ojczyzny, pomyślność waszą i następnych pokoleń, proponujemy nowatorskie, ale za to nieznaczne podniesienie podatków, które doprowadzi w krótkim czasie do zwiększenia dochodów najniżej zarabiających i ogólnego dobrobytu”.
Rewelacyjne skutki daje wprowadzenie słów kluczy, na których opieramy nasz parlamentarny bełkocik. Słowa te powtarzamy wielokrotnie, by wzmocnić efekt. Oto zestaw podręczny – „nadzieja” (używamy 12 razy), „bezpieczeństwo” (siedem razy), „odpowiedzialność” (osiem razy), „odwaga” (dziesięć razy), „uczciwość” (jeden raz, żeby się nie wystawiać na pośmiewisko), „wysiłek” (pięć razy), „determinacja” (dwa razy, wielu może nie zrozumieć), „wyzwania”, „troska”, „reformy”, „ochrona”, „razem”, „wspólnota” (te ostatnie dowolną ilość razy) i tym podobne.