100 tysięcy urzędników Tuska
Nowy-stary szef rządu rzucił Polaków na pożarcie biurokracji
Doświadczenie uczy, że jeśli polityk Platformy Obywatelskiej zapowiada, iż czegoś nie zrobi, to wiadomo, że tego nie zrobi, a jeśli mówi, iż coś zrobi, to zapowiada. Przynajmniej tak było w pierwszej kadencji rządu Tuska. Jak będzie w drugiej, przekonamy się niebawem.
Tak się przedstawia najnowsza historia walki z plagą biurokracji. Premier w swych przemówieniach raz za razem zapowiadał radykalną redukcję administracji, po czym przychodziły dane za kolejny rok, z których wynikało, że urzędników nie tylko nie ubyło, ale przybyło.
W ciągu ostatnich dwóch lat politycy koalicji rządzącej regularnie deklarowali, że chcą zmniejszyć liczbę urzędników o 10 proc. Tymczasem wzrosła ona o niemal dwa razy tyle, bo 17 proc. (ponad 70 tys.). Natomiast w ciągu czterech lat rządów ekipy Tuska „wzbogaciliśmy się” o ponad 100 tys. urzędników, co oznacza wzrost wydatków na administrację rzędu 5–6 mld zł rocznie.
Wszystkich urzędników zatrudniamy dziś w Polsce (za własne, płacone przez każdego z nas, podatników, pieniądze) już ponad pół miliona. To dopiero armia, nieprawdaż? No, w każdym razie pięć razy liczniejsza od naszej armii, bo żołnierzy mamy z kolei już mniej niż 100 tys. i chyba cały czas ich ubywa. Na marginesie: wciąż trwa spór, co w pierwszej kadencji szło politykom PO sprawniej – demontaż armii czy rozbudowa armii urzędników.
Legendarną nieskuteczność rządu Platformy w walce z hydrą biurokracji (choć i pozostałym gabinetom szło to niesporo) miała przełamać ustawa zakładająca zwolnienie 10 proc. pracowników administracji publicznej. Niestety, znów się nie udało. Tym razem na drodze do realizacji zapowiedzi Donalda Tuska stanęło legendarne brakoróbstwo jego rządu. Prezydent Bronisław Komorowski, gdy zauważył wady ustawy, postanowił odesłać ją do Trybunału Konstytucyjnego, a sędziowie podzielili jego obawę, że jest ona sprzeczna m.in. z konstytucyjną zasadą zaufania do państwa.
Koniec końców w projekcie ustawy budżetowej na przyszły rok na utrzymanie administracji przewidziano już niemal 27 mld zł. To tylko niewiele mniej (o 2 mld zł), niż wydajemy na naszą armię. A nowy premier Donald Tusk w swoim godzinnym exposé, podczas którego ścigał się z czasem w wymienianiu budżetowych cięć, postanowił nie powtarzać błędu starego premiera Donalda Tuska, więc na temat oszczędzania na urzędnikach ledwie się zająknął. Jednakże – to fakt! – nie przyznał im też żadnych podwyżek (tak jak żołnierzom i policjantom), a przecież mógł, a my i tak musielibyśmy za nie zapłacić.