Wrażliwością w lewicę
Czy ksiądz może zostać liderem polskiej lewicy? To abstrakcyjne pytanie nabrało konkretnego wymiaru za sprawą ks. Jacka Stryczka, który zgłosił chęć ubiegania się o stanowisko szefa SLD
News trafił od razu na czołówki portali, bo też tytuł „Lewak w sutannie” gwarantował niezłą klikalność. Zainteresowanie szybko jednak opadło, gdy okazało się, że chodzi o kolejny happening doskonale wyczuwającego media prezesa stowarzyszenia Wiosna, oficjalnego (z nadania krakowskiej kurii) duszpasterza ludzi biznesu, do którego określenie „lewak” pasuje jak pięść do nosa. Warto jednak na to wydarzenie spojrzeć w kategoriach prowokacji intelektualnej i zastanowić się, po pierwsze – co dziś znaczy pojęcie „wrażliwość społeczna”, kto je stosuje w praktyce, a dla kogo pozostaje już jedynie słownym wytrychem. Po drugie zaś – jak Kościół może przełamać swój negatywny wizerunek w mediach.
Spotkać ubogich
„Mój zamysł zrodził się w trakcie publicznej debaty o przyszłości lewicy. Wielokrotnie usłyszałem wtedy, że najważniejszą cechą lewicy jest wrażliwość społeczna. Szybko zrobiłem rachunek sumienia: czy ja jestem wrażliwy?” – pisze w swoim liście motywacyjnym ks. Stryczek. Zamiast odpowiedzi odsyła do swego CV. Opisano w nim dziesięć lat kierowania jednym z najbardziej dynamicznych stowarzyszeń pomocowych promującym całkowicie niestandardowy model zmagania się z biedą i ubóstwem. To Jacek Stryczek wymyślił akcję, w której prywatni darczyńcy spotykają najbardziej ubogich ze swojego miasta lub okolicy. Spotykają się z nimi nie bezpośrednio, ale też nie pomagają anonimowo. W „Szlachetną paczkę” zaangażowani są wolontariusze, którzy na swoim osiedlu czy w gminie poszukują rodzin dotkniętych biedą, odwiedzają je i pytają o to, czego im najbardziej brakuje. Na miesiąc przed Bożym Narodzeniem informacje te umieszczane są w anonimowej bazie internetowej, by darczyńca mógł wybrać konkretną rodzinę i przygotować dla niej paczkę na święta. Pozornie to proste, ale ile pracy iluż osób potrzeba, by to zadziałało.