Przegląd tygodnia Mazurka & Zalewskiego nr 44
Z życia koalicji
Na Woronicza trwa dorzynanie watahy schetynowców. A raczej – tym razem – dorzyna się ona sama. W ślad za posągową diwą polskiej telewizji iwoną schymallą odchodzi koturnowa diwa „Wiadomości” Małgorzata Wyszyńska (przy czym koturny oznaczają w tym przypadku 60-centymetrowe szpilki). Przy okazji warto zauważyć, że nikogo nie dziwiło, że szefową głównego programu informacyjnego w Polsce została dziewoja, której największym dziennikarskim osiągnięciem było oddychanie. To jednak niesamowite.
Wyszyńską chwilowo (a może i nie chwilowo) zastąpił Karol Małcużyński. Mały Karol (w odróżnieniu od swojego ojca – Dużego Karola) brylował w TVP w latach 90. ubiegłego wieku. Zapamiętano go z jednej rzeczy: o świcie prowadził jakiś program, a potem już do wieczora chodził z wypudrowaną facjatą. W efekcie nikt nigdy nie widział go bez makijażu. To może być mocne przeżycie.
Skądinąd zastąpienie Wyszyńskiej Małcużyńskim to i tak postęp o skali galaktycznej. Podobnie jak osadzenie andrzeja godlewskiego na stanowisku dyrektora Jedynki. Jak na woroniczowe układy to człowiek więcej niż porządny i profesjonalny. I z każdym potrafi żyć w zgodzie, o czym świadczy taki dialog: „Ciekawe, co będzie, jak twoi wygrają na Woronicza?” – pyta Godlewskiego znajomy. „Którzy moi?” – odpowiada pytaniem na pytanie Godlewski. No prosimy: „Budyń” bywa błyskotliwy!
Jeszcze o TVP. Pewna nasza znajoma była na spotkaniu z prezesem Braunem. – Jejku – opowiadała sympatycznie zaskoczona – to niesamowicie grzeczny poczciwiec! Taki przemiły dziadunio – relacjonowała. Ten opis doskonale pasuje do Brauna. Pasował i w czasach, gdy – jeszcze wtedy stryjunio, a nie dziadunio – stał na czele Krajowej Rady tego i owego. Wówczas to Brunatny Robert pożarł TVP na śniadanie, a stryjunio nawet tego nie zauważył. Grzeczni to poręczny parawan dla tych, którzy rządzą naprawdę.
Ledwo otworzyli autostradę, a tam już korek. Ale nie ma co się dziwić: jak się zjechali Komorowski, Kwaśniewski, Grzeszczak, Grabarczyk, Wałęsa, a nawet niejaki Platzeck z Branderburgii (pewnie mąż frau Baby). Cud, że się droga pod nimi nie zarwała. A tak przy okazji: ciekawe, jak oni dojechali do niemieckiej granicy. Przecież z Warszawy na zachód nadal nie sposób wyjechać.
A nowy minister infrastruktury Sławomir Nowak ogłosił, że dwie autostrady nie będą gotowe na Euro 2012. Co on, nie oglądał „Z tyłu sklepu” Laskowika i Smolenia? Trzeba mówić, że dwie będą gotowe!
Julia Pitera przestała być ministrem od walki z korupcją. Dziwne, że tę decyzję premiera ogłoszono dopiero ponad cztery lata po jej wcieleniu w życie.
Wow! Nasza znajoma pani Kozłowska-Rajewicz została pełnomocnikiem ds. równego traktowania kobiet i mężczyzn. To ta, która powiedziała kiedyś, że do polityki weszła prosto z ulicy. Co ciekawe, obraziła się na nas, gdy – ku uciesze narodu – rozpowszechniliśmy jej słowa. Ba, groziła nawet, że jej bosko zbudowany mąż obije nam pyski. Nie chowamy urazy, bo jej kariera jest wspaniałym wzorem dla wszystkich kobiet z ulicy: drogie panie, dalejże w ministry!
A skoro pani minister dba teraz o równouprawnienie płci, to mamy nadzieję, że po pyskach obite zostaną nasze żony. My jesteśmy zbyt cenni dla Polski.
Z życia opozycji
Ludzie szpanują różnymi rzeczami. Taki Zbigniew Girzyński (kaczysta, jak najbardziej) na ten przykład oprócz moherowej klaty (do podziwiania na fejsie) ma nadzwyczajny telefon. Nadzwyczajny, bo całkiem złoty. No i dzięki temu Girzu wygląda trochę jak ruski mafioso z początku lat 90. Ująłby nas bardziej, gdyby w stylizacji był konsekwentny i zaczął do Sejmu chodzić w dresie.
Choć może my się nie znamy? Może to wcale nie ruski bandyta i nie lata 90.? W końcu skoro w 1974 r. mógł być „Man with a golden gun”, to może też być „Man with a golden phone”, prawda? Tyle że ten pierwszy, mister Skaramanga, słynął z tego, że miał trzy sutki. Pytanie zasadnicze dla przyszłości polskiej prawicy: ile sutków skrywa moher Girzu?
Niech państwa te rozważania na temat elektronicznych cudeniek nie zdziwią, bo w końcu gdzie zasiadają najwięksi sejmowi gadżeciarze? Oczywiście, że w PiS. Jeszcze za kaczystowskich czasów szyku najnowszymi komórkami i elektronicznymi bajerami zadawali w Sejmie Adam Bielan oraz Zetafon Marcinkiewicz. No tak, ale on wtedy używał jeszcze imienia Kazimierz.
Aborcyjna Wandzia uratowana! Nie udało się połączonym siłom ziobrystów i kaczystów wspartym przez kilku platformersów oraz chłopów (Miodowicz, Stefaniuk i inni) odwołać Wandy Nowickiej (palikociarnia) i nadal ma fajowy gabinet wicemarszałka. I jeszcze noszą jej szamkę z Hawełki.
Wynik głosowania był do przewidzenia, ale poruszyło nas wystąpienie niejakiego Patryka Jakiego. Młody ziobrysta mówił coś o tłustych kotach, legalizacji trawy i piciu bimbru. Nie do końca go rozumiemy, ale zdaje się, że był przeciw. Chłopie, znamy Kurę oraz Zbyńka dłużej i gwarantujemy ci, że z niejednym już eksperymentowali. Chociaż, wróć, o tłustych kotach rzeczywiście nic nie wiemy.
Żadnej okazji do kompromitacji nie przepuści za to PiS. Do boju z Aborcyjną Wandzią wysłał Janka Dziedziczaka. Kiedy usłyszeliśmy, że „osoba pani Wandy budzi ogromne kontrowersje”, to padliśmy. Zaiste Jasiu, twoja osoba zasługiwała na to, by ją osoba Wróbel Marzeny żakietem przygniotła.
Ale to była kompromitacyjka w wersji light. W wersji hard core wystąpił oczywiście Joachim Brudziński, nazywając wystąpienie Sikorskiego akcesją do IV Rzeszy. Doprawdy, niektórzy zanim pomyślą o IV Rzeszy, powinni poszukać piątej klepki.
Wszystkie ręce na pokład. W ramach ocieplania wizerunku Zbyńka Ziobry głos zabrała Pati Koti. Udzieliła Onetowi melodramatycznego wywiadu o tym, jak to ciężko samotnej kobiecie dziecko wychowywać, kiedy Zbyszek dla Polski się poświęca, jak to jej nie doceniano, i powiedziała jeszcze parę innych rytualnych głupstw. W sumie średnia krajowa. Nadzwyczajne były za to jej łkania o tym, jak to Ziobro, by dotrzeć do szpitala, musiał gubić ogon paparazzich, by tylko synkowi foty nie strzelili. A co ustawka była umówiona tylko z „Faktem” i konkurencji nie chcieli?
Sierżant Dorn (dawniej feldmarszałek) stanął u boku Ziobry i ogłosili, że będą odwoływać Sikorskiego. Drobny kłopot polega na tym, że ziobrystów jest ze dwudziestu, dornista jest jeden, a do wniosku o odwołanie ministra trzeba 69 posłów. Więc jeśli chodzi o 69, to możecie sobie panowie pomarzyć.