Najnowsza interwencja Uważam Rze

Cywilizacja

Wilhelm Genazino, Dobry Boze spraw, zebym oslepl ADiT

Mężczyźni to świnie, czyli sztuka tkwi w niepowodzeniu

Wojciech Lada

Literatura spod lady

W poszukiwaniu książek nieobecnych w sieciowych księgarniach i z różnych powodów pozbawionych praktycznie promocji można zapędzić się w przedziwne rejony. Z jednej strony wydające się zupełną niszą, dostrzeganą w najlepszym razie przez grupkę pasjonatów, z drugiej jednak, czy naprawdę można nazwać niszą wydawnictwo mające w ofercie teksty noblisty Harolda Pintera, jednego z najmodniejszych ostatnio dramaturgów polskich scen Hanocha Levina czy genialnego Czecha Pavla Kohouta?

Tak czy siak Agencja Dramatu i Teatru wydała właśnie trzy prace słabo, zbyt słabo, znanego w Polsce Wilhelma Genazino – niemieckiego autora cieszącego się po drugiej stronie Odry, ale też na południe od Cieszyna, opinią postaci niemal kultowej. Rzecz jasna ową „kultowość” laureat prestiżowej Nagrody Büchnera zawdzięcza swojej skrajnie antymieszczańskiej postawie – we współczesnej dramaturgii krajów protestanckich czy choćby wyrosłych w protestanckiej etyce to właściwie norma. Genazino ma jednak tę zaletę, że jest ironistą, w dodatku bardzo bystrym. Ma to ten plus, że choć tak jak liczni jego niemieckojęzyczni koledzy ostro atakuje dulszczyznę czy po prostu głupotę klasy średniej – jego atak nie jest wymierzony w grupę społeczną jako taką, lecz w małość współczesnego, pojedynczego człowieka. W jego dbałość o pozory. W kult młodości. W uległość wobec sztucznie lansowanych trendów. A że przeprowadza go bez zadęcia i z pobłażliwym przymrużeniem oka, standardowy mieszczanin XXI w. jawi się w jego tekstach groteskową kukłą, pozbawioną już – nie jak widział to 80 lat temu Robert Musil,  właściwości – lecz własnej woli. Na swój idiotyczny sposób sympatyczną, tyle że nieskończenie głupią.

IRIS: Mój ojciec też się bardzo pocił.

MARTA: Miał jakąś chustę od potu?

IRIS: Brał ręcznik i wycierał nim sobie kark i odwieszał na miejsce.

Mężczyźni to świnie.

Moja matka też bardzo się pociła, pod i pomiędzy piersiami. Od czasu do czasu brała ten ręcznik i przejeżdżała nim sobie po dekolcie i znowu odwieszała ten ręcznik na miejsce.

Ten sam ręcznik co twój ojciec?

Tak.

Kobiety to też świnie.

Nic nie wiesz o długoletnich małżeństwach. (tłum. M. Ganczar)

Brzmi znajomo? Jeśli tak, to sięgnijcie państwo po ten tom. Cytowany powyżej, tytułowy „Dobry Boże, spraw żebym oślepł”, „Kobold” i „Corausche albo Boże odpuść” sprawią, że będziecie śmiać się do rozpuku z samych siebie. I – podobnie jak bohaterowie Genazino – nabierzecie do życia i swoich małych życiowych porażek zdrowego dystansu.

Gdy zapytano Genazina, czy uważa, że porażki powinny być wystawiane na widok publiczny, ten odparł: „Samo niepowodzenie powinno być uznawane za sztukę”. Jego teksty to sztuki o sztuce niepowodzenia.

Aktualne wydanie Uważam Rze dostępne na www.ekiosk.pl.

Wstępniak

Materiał Partnera

Jak wdrożyć SAP S/4HANA?

Nowoczesne systemy informatyczne to podstawa dobrze działającego i innowacyjnego przedsiębiorstwa. Dla wielu firm wyzwaniem nie jest wybór systemu ERP, ale jego wdrożenie. Dlaczego? Musi być...

ZAMÓW UWAŻAM RZE

Aktualne wydania Uważam Rze dostępne na www.ekiosk.pl

Komentarz rysunkowy

Felietony

Piotr BOŻEJEWICZ

Może i koniec, ale nie świata

• TAKO RZECZE [P] •Skoro Obama nawet w części nie okazał się takim cudotwórcą, jak przepowiadali eksperci, to czemu Trump miałby być taki groźny, jak go malują ci sami ludzie?