Kończyny Kazimierza Świtonia
Na początku marca 1979 r. Anka Kowalska, członkini KOR, udała się do Katowic na proces Kazimierza Świtonia oskarżonego o pobicie i znieważenie funkcjonariuszy MO.
Swoją relację opublikowała w podziemnym „Biuletynie Informacyjnym KOR”, teraz – trzy lata po śmierci autorki – znalazł się on wśród innych jej tekstów w zbiorze „Folklor tamtych lat”.
Zaiste, folklor był to niesłychany. Świtonia oskarżali, oczywiście, milicjanci, którzy – czytamy – „natyrali się potwornie, próbując drobnego, szczupłego Świtonia oderwać w czwórkę od kościelnego ogrodzenia, wlec go przez chodnik i jezdnię do samochodu, wepchnąć go doń i bronić się przed atakującym waligórą jeszcze w samochodzie, który cudem nie rozpadł się podczas jazdy rozbierany sprawnie od wewnątrz na części przez skrzętnego Świtonia, nieustającego także w zadawaniu ciosów kierowcy i pozostałym”.