Ekspert w urzędzie
Polska to wciąż bagienko z mętną wodą. Niechęć państwa do jej wyklarowania jest zdumiewająca
Okres okołoświąteczny i okołonoworoczny jest magiczny i nierzeczywisty. Niektórzy wpadają nawet w pewne otumanienie. Bo jak wytłumaczyć choćby słowa pewnej ekspertki ds. rynku pracy, która zachwycała się w telewizji tym, że urzędniczka była dla niej niezwykle miła podczas załatwiania jakichś dokumentów.
Pani ta sugerowała, że uśmiechniętym urzędnikom należy się premia. Rozmowa dotyczyła właśnie nagród, jakie pod koniec roku wypłaca sobie administracja publiczna (zapewne zgodnie z zapowiedzią premiera, że wszyscy poniosą ciężar kryzysu i nie będzie świętych krów). Pani ekspert powinna raczej zauważyć, że fakt, iż musiała iść do urzędu, aby załatwić dowód czy paszport, świadczy o naszym cywilizacyjnym zapóźnieniu. I że to skandal, że po tych urzędach wciąż trzeba chodzić i liczyć, że ich pracownicy okażą się mili, co rzeczywiście jest rzadko spotykane. A jeśli już się zdarzy, czy powinno od razu być nagradzane premią?