Ostatnia obywatelka NRD
Niemcy pożegnali Christę Wolf – najsłynniejszą pisarkę NRD. Jej 82-letnie życie to dobry przykład wszystkich sprzeczności i uwikłań, jakie były udziałem twórców w komunistycznych Niemczech
Nazistowskie wychowanie, drobnoburżuazyjna rodzina, a potem fascynacja marksizmem i kariera partyjna. Nagrody państwowe, ekranizacje powieści, ale jednocześnie paroletna współpraca ze Stasi i milczenie wobec partyjnych czystek. Potem próba ucieczki w prywatność, ale niekonsekwentna. Uleganie podsuwanej przez reżim pokusie bycia „pisarką państwową”, ale i bywanie w niezależnych salonach literackich i unikanie prostackich ideologii w swoich książkach. Wreszcie próba ratowania NRD po upadku muru w jakiejś bardziej demokratycznej formie i obrona „państwa robotników i chłopów” pod hasłem, „że nie wszystko było w nim złe”. Skąd my to wszystko znamy?
Młoda, zdolna, czerwona
Christa Wolf przyszła na świat w 1929 r. i należała do generacji, która wychowała się w kulcie Hitlera. Z tego powodu generacyjnie porównywano ją do Güntera Grassa, rocznik 1927. Ale Christa w odróżnieniu od autora „Blaszanego bębenka” miała szczęście urodzić się jako dziewczynka. Dlatego nikt jej nie powoływał do wojska, tym bardziej do Waffen SS w ostatnich miesiącach wojny. Urodziła się w dzisiejszym Gorzowie Wielkopolskim w rodzinie drobnych sklepikarzy. Przeszła przez wychowanie w nazistowskim Bund Deutscher Mädel, czyli żeńskim odpowiedniku Hitlerjugend. Gdy nadszedł kres III Rzeszy, jako 16-latka musiała wraz z rodzicami uciekać przed Armią Czerwoną do Meklemburgii, a potem trafiła do niewielkiego Bad Frankenhausen w Turyngii. Jak wielu z jej pokolenia odreagowywała katastrofę wojenną nową wiarą w marksizm. Już w wieku 20 lat była członkiem komunistycznej partii SED. Studiowała germanistykę na uniwersytetach w Jenie i Lipsku, próbowała pisać. Jej wzorem była szefowa Związku Pisarzy NRD Anna Seghers.
Na salonach
W surowych latach 50. nosiła się jak babochłop, ubrana w surowe quasi-mundurowe żakiety. Sukces przyszedł w 1963 r., gdy reżim Ulbrichta odreagowywał polityczny kryzys wokół budowy muru berlińskiego. Partia oczekiwała od twórców artystycznego potwierdzenia słuszności tej decyzji. Ale byli już i tacy liberałowie w kierownictwie ideologicznym partii, którzy uznawali, że warto dopuścić trochę krytycyzmu do literatury. Książka 34-letniej wówczas Christy Wolf „Podzielone niebo” doskonale trafiała w oba oczekiwania. Opowieść o miłości młodej dziewczyny Rity Seidel i starszego od niej o dziesięć lat chemika Manfreda Herrfurtha zawierała nieco krytyki ówczesnych realiów. Bohaterka nie mogła przystosować się do życia w NRD, a nawet w swoim zakładzie pracy próbowała popełnić samobójstwo, co dyrekcja zamaskowała jako wypadek przy pracy. Jej ukochany, który wymyślił nowatorski przepis z dziedziny chemii, został utrącony i zaszczuty przez partyjnych twardogłowych. Rozgoryczony wyjechał do Berlina Zachodniego. Rita pojechała za nim, ale realia kapitalizmu ją odpychały. Na parę dni przed budową muru wraca do wschodniej części miasta i odkrywa, że wszędzie dobrze, ale w NRD najlepiej.