
Ostateczne rozwiązanie kwestii chrześcijańskiej
Hitler chorobliwie nienawidził Kościoła i wszystkiego, co katolickie. Po eksterminacji Żydów planował wziąć się za „klechów”
Na pewno nieraz zetknęli się państwo z tezą, że Holocaust stanowił ostateczne stadium prześladowań, jakich Żydzi zaznawali na przestrzeni wieków od chrześcijan. A rasistowski antysemityzm NSDAP był niczym innym jak tylko wulgarną kontynuacją starego kościelnego antyjudaizmu. Zgodnie z tą teorią Adolf Hitler był zaś prawicowym ekstremistą, który dokończył dzieło świętej inkwizycji i wypraw krzyżowych.
Wszystko to są oczywiście wierutne brednie. Wytworem wyobraźni postępowych intelektualistów, którzy dołożyli olbrzymich starań, aby zakłamać fakt, że Hitler był jednym z nich. Człowiek ten w rzeczywistości nie miał nic wspólnego z prawicą i obroną tradycyjnych wartości. Wprost przeciwnie – był socjalistą, radykałem i rewolucjonistą, który pragnął zburzyć stary świat. Na czele ze znienawidzonym chrześcijaństwem.
Jeżeli więc następnym razem usłyszą państwo brednie o Hitlerze jako „prawicowym jastrzębiu” i „ostatnim z długiej listy chrześcijańskich prześladowców Żydów”, to proszę nawet nie wchodzić w polemikę. Wystarczy wręczyć adwersarzom wydaną właśnie „Religię Hitlera” Michaela Hesemanna.
Chciałem być opatem
Niemiecki historyk w szczegółowy sposób – opierając się na tysiącach dokumentów i relacji świadków – rekonstruuje proces kształtowania się religijnego światopoglądu wodza III Rzeszy. Zaczyna od wczesnej młodości, gdy Hitler pozostający pod wpływem gorliwie wierzącej matki trafił do przyklasztornej szkoły w Lambach. Chłopiec był wówczas zafascynowany katolicyzmem, śpiewał nawet w kościelnym chórze.
„Bycie opatem jawiło mi się wówczas najbardziej pożądanym ideałem” – pisał po latach w „Mein Kampf”. Jak później wspominał jeden z jego przyjaciół z lat dzieciństwa, Hitler tak bardzo pragnął być księdzem, że „nierzadko pożyczał sobie od służącej wielki fartuch kuchenny, okrywał nim ramiona niczym szatą liturgiczną, wspinał się na krzesło i wygłaszał długie, płomienne kazania”. Ale to szybko mu przeszło.