
Alfabet rewolucji arabskich
Świat muzułmański będzie inny. Wciąż nie wiadomo, jak to wpłynie na jego stosunki z Zachodem
A jak Arabowie
Rok temu nieoczekiwanie się przebudzili. A jeszcze bardziej nieoczekiwanie zainicjowali najpoważniejsze od kilku dekad zmiany polityczne w wielu krajach. Obalili czterech dyktatorów, w Tunezji, Egipcie, Libii i Jemenie. W wielu innych państwach przerażeni przywódcy starali się udobruchać swój naród, wprowadzając mniej lub bardziej poważne zmiany, od nowelizacji konstytucji poczynając, na wypuszczaniu więźniów politycznych kończąc. Kto się konkretnie przebudził? Przede wszystkim dziesiątki tysięcy młodych mężczyzn, którzy bez względu na wykształcenie nie mogli znaleźć pracy i płacy pozwalającej na założenie rodziny. Ale także zniechęcona korupcją władz klasa średnia oraz prześladowani za długie brody i częste przebywanie w meczetach zwolennicy zwiększenia roli islamu w życiu kraju.
A jak armia
Tradycyjnie silna w krajach, gdzie doszło do rewolucji. W Tunezji generałowie nie palili się do walki z buntownikami. I przekonali dyktatora Zina Al-Abidina Ben Alego do ustąpienia i opuszczenia kraju w połowie stycznia. W Egipcie armia pod wodzą marszałka polnego Mohameda Husajna Tantawiego również wstrzymała się od interwencji i w połowie lutego zmusiła Hosniego Mubaraka do ustąpienia. Ale nie schowała się do koszar. Najwyższa Rada Sił Zbrojnych nadal faktycznie rządzi. I robi wszystko, by nie stracić wpływów po wyborach, które wygrają islamiści. W Libii część armii już w lutym przeszła na stronę powstańców, ale doborowe jednostki broniły dyktatora jeszcze przez kilka miesięcy. Oczywiście mundurowi są silni też w krajach, gdzie do wybuchu rewolucji nie doszło (od Arabii Saudyjskiej po Maroko), a także tam, gdzie jest tłumiona (w Syrii).
B jak Bractwo Muzułmańskie
Jeszcze na początku 2011 r. działało w Egipcie nielegalnie. Teraz szykuje się do przejęcia władzy, bo założona przez nie Partia Wolności i Sprawiedliwości zdecydowanie zwycięży w trwających jeszcze wyborach. BM to najstarsza organizacja islamistyczna na świecie, jej córki działają w wielu krajach poza Egiptem, jedna z nich partia Nahda (Odrodzenie) wygrała wybory w Tunezji. Niegdyś Bractwo organizowało zamachy terrorystyczne na czołowych polityków egipskich. Za czasów Mubaraka liderzy siedzieli w więzieniach, a dziesiątki tysięcy szarych członków prowadziło działalność charytatywną, edukacyjną i gospodarczą, zyskując poparcie Egipcjan. Ma różne skrzydła, w tym reformatorskie, wychwalające wolność słowa i pluralizm. Wiele wskazuje na to, że najsilniejsze jest jednak to fundamentalistyczne.
C jak chuligani (prorządowi)
W Afryce Północnej zwani baltadżija lub baltageja, w Syrii – szabiha. Zawsze gotowi do spałowania, a czasem i ostrzelania antyrządowej demonstracji i zorganizowania kontrdemonstracji popierającej władze. Najbardziej znani są chuligani egipscy, którzy na wielbłądach i koniach wjechali na kairski plac Tahrir z batami i prętami w rękach, wszczynając tam najkrwawsze zamieszki. Zazwyczaj są to młodzi mężczyźni opłacani przez służby specjalne czy prowadzący ciemne interesy, na które władze przymykają oko. W Syrii szczególnie brutalni, bezkarnie mordują i torturują przeciwników Baszara Asada.
D jak Al-Dżazira
Telewizja z malutkiego i bardzo bogatego Kataru to poważny uczestnik wydarzeń w zrewoltowanych krajach mniej lub bardziej odległych od Kataru. Docierała prawie wszędzie i prawie zawsze pierwsza nagłaśniała wiele zbrodni arabskich reżimów. Znienawidzona przez dyktatorów, wyłączana, wyrzucana, zastraszana. Ma 50 razy więcej widzów niż Katar arabskich mieszkańców.
E jak Erdogan
Nie jest Arabem i nie uczestniczył w rewolucjach, ale to jeden z ich wielkich triumfatorów. Ulubiony polityk zagraniczny buntowników od Bengazi po Damaszek, od Kairu po Tunis. Premier Turcji Recep Tayyip Erdogan i jego rządząca trzecią kadencję Partia Sprawiedliwości i Rozwoju uchodzą za wzór łączenia ideologii islamistycznej z sukcesem gospodarczym i silną pozycją międzynarodową. Witany entuzjastycznie w zrewoltowanych krajach arabskich, niegdyś podległych Turcji. Przy okazji nadzieja dla Zachodu: jeżeli islamiści w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie na serio wezmą z niego wzór, to z rewolucji arabskich nie musi wyniknąć katastrofa dla zachodnich interesów gospodarczych ani politycznych.