
Świat ocalony
Leopold Socha był lwowskim kanalarzem, ale także... złodziejem. Ratując innych, uratował świat
Tę historię znam od 22 lat, a więc znacznie dłużej niż twórcy filmowej opowieści – od autora książki „In the Sewers of Lvov” Roberta Marshalla, przez scenarzystę Davida Shamoona, aż po Agnieszkę Holland czy odtwórcę głównej roli Roberta Więckiewicza. Co wcale nie znaczy, że lepiej ją rozumiem. Ale moje poznawanie historii Leopolda Sochy i Żydów, których uratował, odbywało się w bardzo emocjonalnym procesie – gdy tłumaczyłem archiwalne listy jednej z ocalonych jej synowi.
W roku 1989, gdy – jako stypendysta Alfred Friendly Press Fellowship – odbywałem staż w dzienniku „The Philadelphia Inquirer”, zgłosił się do mnie reporter tej gazety David Lee Preston, prosząc, bym przetłumaczył prawie 120 listów jego matki Haliny Wind – polskiej Żydówki ze Lwowa – pisanych w latach 1945–1946 do jej brata, rabina z Nowego Jorku. Zgodziłem się i przez kolejne tygodnie w małym mieszkanku Davida przy Swain Street w Filadelfii poznawałem niezwykłą historię Haliny i dziewięciorga innych Żydów, których ocalili trzej lwowscy kanalarze – Leopold Socha, Stefan Wróblewski i Jerzy Kowalow – jak napisał David – „ryzykując życie swoje i swoich rodzin”.