Arłukowicz na minie
Premier zapowiadał, że jakoś sobie z nim wszyscy poradzimy w tym trudnym roku 2012. No i proszę bardzo, jego ministrowie już zatroszczyli się o kilkudziesięciu Polaków, czyli rozmaitych swoich znajomych, których pozatrudniali w gabinetach politycznych bez konkursów, naborów, ogłoszeń. Taki gabinet to prawdziwe dobrodziejstwo, można niewiele robić, kompetencji nie mieć, a kilka średnich krajowych co miesiąc leci – całkiem jak w Grecji za dobrych czasów.
Niezbyt piśmienna w języku angielskim grupa ziobrystów przeniosła się do europarlamentarnej frakcji Europa Wolności i Demokracji, znanej głównie z pyskatego maklera Farage’a. Zbigniew Ziobro idzie ślad w ślad za Jarosławem Kaczyńskim, który też kiedyś wyprowadzał swoich z frakcji chadeków do konserwatystów. Jak to mawiał Karol Marks, historia powtarza się farsą.
Zaczyna się zabawa w typowanie tych ministrów, którzy zostaną przy pierwszym solidniejszym wahnięciu sondaży rządu i PO w dół, pokazowo odstrzeleni przez Donalda Tuska. Platformerscy swojacy, Cichocki, Mucha i Nowak, są bezpieczni. PSL-owcy też są nie do ruszenia. Na miejsce Siemoniaka nie znajdzie się inny kandydat, a Zdrojewski zbyt zblatował się z elitką artystyczną, która będzie go bronić. W rankingu prowadzą więc Gowin i Arłukowicz, ze zdecydowanym wskazaniem na tego drugiego, szczególnie po minie, na którą wpakowano go z listą leków refundowanych.
Tymczasem pan minister Arłukowicz – jak doniosły media – „zabrał głos”. Ciekawsze niż to, co powiedział, jest to, co tak naprawdę w duszy miał ochotę powiedzieć rodakom. Każdy normalny człowiek na jego miejscu miałby ochotę krzyknąć: „Ludzie, k…, NFZ wpuścił mnie w kanał, jestem tu od kilku tygodni i nie wiem, co się dzieje. Zostawcie mnie, dajcie cztery lata, to się trochę zorientuję”.
SLD pod światłym przewodnictwem swojego odmłodzonego przywództwa planuje ofensywę propagandową na początek przyszłego roku. W jej ramach Sojusz będzie werbalnie robił lepiej bezrobotnym, najbiedniejszym, młodym, emerytom i małym przedsiębiorstwom. Wszystkim dołoży. Czyżby czekał nas powrót do nieśmiertelnego postulatu zwiększenia opieki socjalnej i obniżenia podatków? W zanadrzu pozostaje jeszcze stare KPN-owskie hasło „budżetu otwartego”, czyli dodrukowywania pieniędzy, ile wlezie.
Szczęśliwego nowego roku – czyli wszystkich 12 miesięcy.