Niezmiernie długie ramię Moskwy
Wywiad z dr. hab. Sławomirem Cenckiewiczem, historykiem
Powiedział pan, że najnowsza pańska praca „Długie ramię Moskwy” jest książką o podboju Polski przez Sowietów. Ja zetknąłem się z opinią, że bez jej znajomości nie da się zrozumieć powojennej historii Polski.
To miłe, że ktoś tak powiedział, ale problem jest szerszy. Nie da się zrozumieć powojennej historii Polski bez zrozumienia, jaką rolę w jej politycznych dziejach odgrywały tajne służby. One były immanentną częścią życia politycznego Polski Ludowej. Różni ludzie na różnych stanowiskach państwowych uważali – co wręcz stało się normą w myśleniu o własnej karierze – że aby coś osiągnąć, lepiej jest dobrze żyć z tajnymi służbami. A one to wykorzystywały, nie zważając na to, czy ktoś był bezpartyjny, czy działał w PZPR.
Problem polega też na tym, że owo tytułowe „długie ramię Moskwy” nie zostało odcięte po 1989 r.
Zgadza się. Wojskowe tajne służby przeszły do nowej rzeczywistości bez jakiejkolwiek weryfikacji, nawet tak płytkiej jak w przypadku oficerów SB, którzy aplikowali do pracy w UOP. To „długie ramię Moskwy” zostało ostatecznie zlikwidowane dopiero w 2006 r. przez fakt likwidacji WSI.
Przy okazji na Komisję Likwidacyjną WSI, której pan przewodził, wylano nieprawdopodobną liczbę kubłów pomyj.
Przedmiotem tych ataków byli głównie Komisja Weryfikacyjna i Antoni Macierewicz. Była to akcja propagandowa środowisk, których likwidacja WSI dotyczyła. Gdy wejdziemy na stronę stowarzyszenia Sowa, które współtworzą byli żołnierze WSI, możemy tam znaleźć te „kubły pomyj”, o których pan wspomniał. Likwidacja WSI to było uderzenie w świetnie zorganizowaną grupę interesów, która żerowała na strukturach państwowych. Nie powinniśmy się więc dziwić, że ci ludzie w swojej obronie atakują likwidatorów i weryfikatorów.
Dlaczego po 1989 r. nie zajęto się akurat służbami wojskowymi? Bo służby cywilne jednak jakimś zmianom – choć niewystarczająco głębokim – uległy.