Refundacją w pacjenta
Reformowanie służby zdrowia przypomina walkę biologiczną z narodem
Pani minister po skopaniu czego tylko się dało w resorcie, została w nagrodę marszałkiem Sejmu. Wniosek – im znaczniej zdezeluje się zdrowie Polaków, tym jest to większa zasługa. Premier to popiera i nagradza awansem. Co więcej każdy, kto poszedł do urny i oddał swój głos na tych speców od służby zdrowia (zdrowia – chłe! chłe! chłe!), też całym sercem poparł wykańczanie obywateli pod pozorem ich leczenia. Tylko czemu pozostali mają cierpieć przez różnych dewiantów o skłonnościach samobójczych? Co z tego, że ci są w większości? Są zwyczajnie niebezpieczni.
Do tego działają wbrew konstytucji. Zacytujmy fragmenty art. 68. tejże: „Każdy ma prawo do ochrony zdrowia”. Czemu więc trzeba okazywać kwitki, że się coś opłaca w ZUS? Jeśli każdy, to każdy. Przychodzi się i się leczy – tak głosi konstytucja. I dalej: „Obywatelom, niezależnie od ich sytuacji materialnej, władze publiczne zapewniają równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych”. Czyli jeżeli ktoś jest bez grosza, to także powinien dostać łóżko szpitalne i medykamenty. Tak głosi konstytucja (sic!) i żadne pokrętne ustawy nie mogą jej przeczyć. W okienku przychodni powinno się pokazywać wydanie tej ustawy zasadniczej, otwarte na odpowiedniej stronie, i to wszystko. Obecną hucpę z nieudolnymi zmianami w refundacji leków społeczeństwo także ochoczo poprze.
Nikt nie zostanie pewnie pociągnięty do odpowiedzialności. Jeśli udało się zachachmęcić ze Smoleńskiem (przy udziale pani minister marszałek), to taki drobiazg, że komuś coś tam nie tak w aptece i nie wziął przez to pigułki albo nie przykleił plastra, łatwo da się ograć PR-owsko. Ruszy medialna Orkiestra Nietylkoświątecznej Pomocy i winni okażą się lekarze, aptekarze i kibole. Wiodący rysownik opublikuje jajcarski obrazek – przychodzi baba do lekarza, a lekarz w kominiarce przystawia jej stempel na ręce: „Refundacja przez NFZ”, a w dymku oznajmia: „Recepty mi się skończyły”. Wreszcie winą za całe zamieszanie obarczy się pacjentów. Przecież to symulanci i hipochondrycy, którzy ganiają po służbie zdrowia zwyczajnie z nudów.