Co dalej... Z ministrem zdrowia Bartoszem Arłukowiczem?
Polityka kadrowa
Wariant pierwszy: „na dopalacze”. Wszystko skończy się dla Bartosza Arłukowicza błyskawicznie, właściwie: zanim się zaczęło, bo rządowi PR-owcy zaraz podrzucą Polakom inną, dużą i nośną aferę, która odwróci uwagę opinii publicznej od skandalu z listą leków refundowanych. Tak jak odpalona przez premiera Donalda Tuska akcja przeciw handlarzom dopalaczami przykryła inauguracja ugrupowania Janusza Palikota.
Wariant drugi: „na Cezarego Grabarczyka”. Sejm zajmie się wnioskiem Prawa i Sprawiedliwości (popieranym przez Solidarną Polskę i Ruch Palikota) o odwołanie ministra, koalicja bez kłopotu wygra głosowanie, a Bartosz Arłukowicz otrzyma kosz kwiatów od swoich koleżanek i kolegów z Platformy Obywatelskiej. No i oczywiście zachowa fotel przez długie miesiące, a może i lata, bo partia Tuska, a także koalicyjne PSL staną się zakładnikami własnego, obronionego ministra.
Wariant trzeci: „na Ewę Kopacz”. Pod presją sił wrogich postępowi Arłukowicz za jakiś czas będzie jednak zmuszony pożegnać się z posadą szefa resortu. Po rytualnym otrąbieniu przez rządowych PR-owców szeregu sukcesów w Ministerstwie Zdrowia zostanie nagrodzony przez premiera Donalda Tuska fotelem wicemarszałka Sejmu.
U boku poprzedniej, w ten sam sposób uhonorowanej, minister zdrowia Ewy Kopacz, głównej autorki nowej listy leków refundowanych.