Co dalej...
Z suwerennością Węgier?
Viktor Orbán poniósł pierwszą międzynarodowa porażkę. Musiał ulec Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu i – jak zapowiedział – zgodzi się na warunki stawiane przez fundusz. Przeszarżował, licząc, że ta pożyczka nie będzie mu potrzebna. Rozumiem powody, dla których nie chciał korzystać z – obwarowanej różnymi warunkami – pomocy MFW.
Nie chciał, by jakaś instytucja zewnętrzna narzucała rządowi niepodległego państwa zasady, według których ma reformować gospodarkę. Miał prawo to zrobić, ale powinien mieć pewność, że bez tej pomocy Węgry same dadzą sobie radę. Tak się nie stało. Powinien przewidzieć, że może być bardzo źle, a nie szarżować ponad miarę.
Z drugiej strony warunki MFW, którego decyzje dotyczą „być albo nie być” finansów Węgier, są trudne do zaakceptowania.
Dlaczego międzynarodowa instytucja ma decydować o tym, czy rząd suwerennego państwa ma ściągać podatki z małych, czy z wielkich firm, a MFW domaga się cofnięcia podatku kryzysowego od wielkich koncernów.
Jak może nakazywać zmianę ustawy o banku centralnym?
To są suwerenne, polityczne decyzje państwa. A raczej powinny być. Mamy przykład, jak suwerenność państwa jest dziś naruszana przez międzynarodowe instytucje. Ale to – według dzisiejszych standardów – jest zgodne z duchem demokracji.