Kanclerz w rezerwie
„Baron plagiatu”, były minister obrony Karl Theodor Guttenberg, wraca na scenę polityczną. Ale nie po to, by pełnić podrzędne funkcje
Była to najszybsza kariera polityczna i najszybszy upadek w dziejach Niemiec.
W ciągu ośmiu miesięcy frankoński arystokrata Karl Theodor Guttenberg zdążył być ministrem gospodarki i technologii, ministrem obrony, ulubieńcem narodu i wielką nadzieją na zastąpienie „wysłużonej” kanclerz Angeli Merkel. Czar prysł jak bańka mydlana, gdy wyszło na jaw, że jego doktorska dysertacja była zlepkiem cudzych opracowań. Kto jednak znał byłego zwierzchnika sił zbrojnych RFN, ten wiedział, że potrafi dążyć do celu jak czołg Leopard i zapewne już w chwili dymisji powtarzał sobie w duchu: to jeszcze nie koniec…
W pełnym brzmieniu nazywa się Karl Theodor Maria Nikolaus Johannes Jacob Philipp Franz Joseph Sylvester baron von und zu Guttenberg. Partyjni koledzy nazywają go w skrócie K.T. Na niemieckiej scenie politycznej pojawił się dzięki powierzeniu mu przez panią kanclerz stanowiska szefa resortu gospodarki. Zastąpił na nim skłóconego z Merkel ministra Michaela Glosa. Nic to, że światem wstrząsał akurat kryzys finansowy, a wówczas 37-letni Guttenberg miał wykształcenie prawnicze, jego doświadczenie w zarządzaniu gospodarką sprowadzało się zaś do zasiadania w radzie nadzorczej firmy Rhön-Klinikum, w której jego rodzina posiadała udziały, oraz kierowania trzyosobową firmą doradczą z rocznymi obrotami 25 tys. euro. Guttenberg został najmłodszym zarządcą gospodarki w historii republiki. Jak szeptano w rządowych kuluarach – „przejściowym”, gdyż tylko na okres od lutego do wrześniowych wyborów w 2009 r.