Mimo trwającego kryzysu światowa sprzedaż elektroniki użytkowej przekroczy w tym roku po raz pierwszy kwotę biliona dolarów. To zasługa rosnącego udziału krajów rozwijających się – oceniają eksperci z GfK Boutique Research oraz amerykańskiego Consumer Electronic Assiociation, którzy spotkali się w Las Vegas z okazji zeszłotygodniowej imprezy CES 2012. To największe targi elektroniki użytkowej gromadzące większość liczących się producentów z całego świata.

Eksperci szacują, że wartość sprzedaży w tej branży osiągnie w tym roku 1,038 biliona dolarów, co oznacza pięcioprocentowy wzrost względem zeszłego roku. Jednak i tu widać pewne spowolnienie – rok wcześniej wzrost wyniósł

8 procent. Udział takich krajów jak Chiny czy Indie rośnie, ponieważ coraz więcej ich mieszkańców osiąga wysoki status materialny. Jednocześnie eksperci podkreślają, że sprzedaż elektroniki użytkowej na rynkach, które dotąd ją napędzały, słabnie – w USA spadła ona w ciągu ostatniego roku o 5,9 procent, co było m.in. efektem tego, że konsumenci rezygnują często z zakupu aparatu kompaktowego, kamery czy odtwarzacza MP3, bo wszystkie te funkcje mają we własnym smartfonie.

Pod dyktando Microsoftu

Tegoroczne targi CES mimo szalejącego kryzysu są największe w historii. Organizatorzy szacują, że przybyło na nie ponad 2,8 tys. wystawców oraz 140 tys. zwiedzających, którzy wspólnie zajęli niemal 17 ha powierzchni wystawienniczej. To, co przykuwa ich uwagę, wyznacza trendy w tej branży na cały rok. Ubiegły należał do tabletów, ten mają zawojować smukłe komputery przenośne – ultrabooki.

Mocnym akcentem poprzedzającym CES była zapowiedź Microsoftu wycofania się z targów od przyszłego roku. Powód? Organizatorzy odebrali producentowi Windows przywilej otwierania imprezy, co ten czynił od 14 lat. Innym wytłumaczeniem, poza osobistą urazą, jest zmiana strategii Microsoftu, który wzorem Apple’a (od lat 90. nieobecnego na targach) chce położyć nacisk na w pełni kontrolowane prezentacje produktów podczas własnych konferencji prasowych.