Najnowsza interwencja Uważam Rze

Felietony

Na wolność...(1)

Waldemar Łysiak

Z wolnością jest prawie tak samo jak ze zdrowiem. Niby kłania się tutaj Mickiewicz („ty jesteś jak zdrowie” ), lecz nie do końca,  gdyż aby odczuwać ból wskutek utraty wolności, trzeba szanować wolność jako skarb równy zdrowiu. Kiedy Polska utraciła w drugiej połowie XVIII wieku suwerenność — dużo rodaków (m.in. targowiczanie) zacierało ręce. Rusko–prusko–austriacka dominacja była dla nich bez znaczenia, liczyły się osobiste swobody. Znany liberalny polityk i filozof społeczny, Benjamin Constant de Rebecque, swymi traktatami politycznymi publikowanymi w drugiej dekadzie wieku XIX („Principes de politique”, „Traité de la doctrine politique”) opisywał pewien rodzaj miękkiej tyranii, która zgrabnie szermując hasłami demokratycznymi wpaja ludziom przekonanie, że są całkowicie wolni, i że właśnie dlatego akceptują ucisk — bo tak się im podoba, czyli prawem wolnego wyboru. Ten właśnie gangrenujący sposób myślenia formował trybiki wiernopoddaństwa „galicyjskich lojalistów” („Stańczycy” et consortes), którzy mieli austriackiego Kaisera Franza Josepha za dobrotliwego papę z rodu Piastów lub Jagiellonów, i to samo myślenie wobec caratu zatrzaskiwało okiennice w Kielcach, gdy wkraczała tam forpoczta legionowa Piłsudskiego. Dzisiejsze salonowe „polactwo” wykazuje wobec suwerenności ów targowicko–galicyjsko–kielecki odruch.

Brak wstrętu (a tym bardziej buntu) wobec despotyzmu nie jest (i nigdy nie był) cechą wyłącznie „dołów”, czyli atrybutem ciemnoty umysłowej. Dzieje gatunku homo sapiens dowiodły, że ludzie bardzo inteligentni, a nawet wyrafinowani intelektualnie (exemplum rewolucyjny poeta i historyk Saint–Just), nie mają oporów przed bestialstwem, i con amore    uprawiają totalitaryzm. Wśród speców od tortur praktykowanych przez bezpiekę wczesnopeerelowską byli nie tylko inteligenci ( Różański, Światło itd.), lecz także intelektualiści, jak major Henryk Wendrowski (absolwent psychologii, malarz akwarelista) czy pani pułkownik Julia Bristigier (doktor filozofii, pisarka), szefowa V Departamentu MBP, która przesłuchiwanym nagim akowcom smagała jądra szpicrutą lub zgniatała je szufladami. Intelektualistą był też ów oficer śledczy, „miły pan z bródką, o wyglądzie profesora”, który przesłuchując znajomego pani Żeromskiej (córki wielkiego pisarza) „proponował mu kawę i papierosa, rozmawiał spokojnie i inteligentnie, ale od czasu do czasu, nie przerywając zdania, zadawał mu piekielny cios szpicem buta”.

Nie wszyscy jajogłowi zechcieliby pracować szpicem buta, jednak wielu pracując szpicem pióra wspierało totalitaryzm . Ta inklinacja ma długą historię, już starożytną. Jako swoista patologia dotyka nawet poetów i sawantów. Czyż superjajogłowi Oświecenia, Wolter i Diderot, nie gloryfikowali carycy Katarzyny II, albowiem spacyfikowała „krnąbrnych Polaków” metodą rozbioru Polski, „wyzwalając Polskę” (sic!!) w ten sposób? Frommowska „wolność od” (od suwerenności) kłaniała się tu antycypująco. Wielki francuski malarz Romantyzmu, Eugène Delacroix, pluł na takich mądrali: „Ich gadanie ujawnia cały fałsz płynący z grzesznych łbów. Ten gatunek ludzi  o zaraza . Bez skrupułów poświęcają naród dla idei zrodzonych w chorych mózgach” (1849).

Poświęcanie całych narodów dla intelektualnych miazmatów filototalitarnych sięgnęło apogeum po I Wojnie Światowej. Jajogłowi Zachodu dostali manii filobolszewickiej. Czołowi zachodni mózgowcy, choć ujrzeli komunistyczny terror, bo wizytowali ZSRR, okłamywali świat twierdząc, że panuje tam sielanka. W Europie prym pod tym względem wiedli Anglik George Bernard Shaw (sławny dramaturg) i Francuz Jean–Paul Sartre (sławny filozof ) , natomiast w Ameryce głośny publicyst, korespondent „The New York Timesa”, Walter Duranty, który za kłamliwe reportaże z ZSRR dostał Nagrodę Pulitzera (dekadę temu sztab Fundacji Pulitzera odrzucił żądanie cofnięcia kłamczuchowi tej nagrody). Nie przeszkadzały im wdrażane    w    życie tezy Włodka Lenina , który pisał ( jeszcze przed bolszewickim puczem): „Gdzie jest wolność — tam nie ma państwa”. Nie przeszkadzało im nawet ludobójstwo ( gułagi bądź    holocaust Ukraińców, których kilka milionów „wujek Joe”–Stalin wymordował „sztucznym głodem”). Była to (trudno określić rzecz inaczej) akceptacja krwawego despotyzmu. George Orwell: „ — Niebezpieczeństwo leży w akceptacji przez intelektualistów wszelakiej maści poglądów totalitarnych”. Istotnie. W 1933 nikt bardziej zapalczywie nie popierał Hitlera niż profesorowie oraz studenci, którzy krzyczeli: „ — Wir scheissen auf Freiheit!” (Sramy na wolność!).

Poprzednia
1 2

Wstępniak

Materiał Partnera

Jak wdrożyć SAP S/4HANA?

Nowoczesne systemy informatyczne to podstawa dobrze działającego i innowacyjnego przedsiębiorstwa. Dla wielu firm wyzwaniem nie jest wybór systemu ERP, ale jego wdrożenie. Dlaczego? Musi być...

ZAMÓW UWAŻAM RZE

Aktualne wydania Uważam Rze dostępne na www.ekiosk.pl

Komentarz rysunkowy