F-16 w skansenie
Posiadamy najnowocześniejszy sprzęt bojowy, ale jest go drastycznie mało. Większa część wyposażenia Wojska Polskiego pamięta czasy Układu Warszawskiego
Samoloty F-16, które kupiliśmy w Ameryce, to potężna broń uderzeniowa, która liczy się w regionie. Sprawdzone w akcji transportery Rosomak, jedne z najlepszych w całym NATO, poprawiają obraz wojsk lądowych. Przeciwpancerne rakiety Spike i przeciwlotnicze zestawy Grom, wielolufowe wyrzutnie rakiet Langusta, już szykowane dla armii haubice Krab to jaskółki nowoczesności. Światowy poziom osiągają już też systemy łączności i wspierające klasyczną broń cyfrowe urządzenia kierowania ogniem artylerii czy komputerowe systemy dowodzenia. Na top wspina się optoelektronika: urządzenia do obserwacji i taktycznego zwiadu.
– Nawet czołgi, choć starszej generacji niż te z arsenałów zachodnich sojuszników, to w regionie licząca się siła. Mamy ich ponad 700, gdy np. sąsiedzi z południa zredukowali je drastycznie do kilkunastu sztuk – mówi Andrzej Kiński, szef pisma „Nowa Technika Wojskowa’’.
To wszystko jednak kropla w morzu potrzeb: większa część sprzętu pamięta czasy Układu Warszawskiego.
Lotnictwo
Nie tylko jastrzębie z Lockheed Martin liczą się w potencjale Sił Powietrznych. Andrzej Kiński twierdzi, że jesteśmy w stanie sami wyposażać armię w urządzenia radiolokacyjne, a firmy Bumaru tworzą wyrafinowane systemy kontroli powietrznej i dowodzenia. – Największą słabością lotnictwa pozostaje kiepski poziom szkolenia pilotów – dodaje. – Wciąż brakuje nowoczesnego samolotu treningowego, kolejny przetarg został w zeszłym roku anulowany.