Wyspy bezludne Kurskiego
Ponoć, jak twierdzą jego rozmaici znajomi, tak w gruncie rzeczy to Bartosz Arłukowicz bardzo się przejął, a nawet wzruszył całą historią z refundacją leków. To dobrze. Kiedy w pewnym nieodległym momencie Tusk będzie topił Arłukowicza, będzie chociaż miał trochę frajdy. Wykańczanie na przykład takiego bezuczuciowego Schetyny musi być potwornie nudne. A jak wiadomo wszystkim sadystom, jak ofiara nie jest zdolna do odczuwania bólu, żadna frajda.
Kilkadziesiąt dni temu niżej podpisany zaapelował do Jarosława Gowina, ministra, ale też byłego redaktora naczelnego, o podjęcie walki z paragrafem pozwalającym na skazywanie z paragrafów prawa karnego dziennikarzy za zniesławienie. Gowin bardzo się przejął, bo podczas późniejszej konferencji, pomylił Kodeks karny z prawem prasowym. Cóż, to typowe. Minister uczy się z reguły przez cztery lata, dopóki ktoś go nie zastąpi.
W przypadku ministrów sprawiedliwości desygnowanych przez PO ten czas trwa krócej, bo średnio półtora roku.
Ludzie narzekają, że politycy zajmują się pierdołami, a tu iście conradowska rozterka. Podchodzi Jacek Kurski do Marka Migalskiego i mówi: „Wyobraź sobie, że jesteś na bezludnej wyspie i oprócz ciebie może na niej znaleźć się pięć osób. Z kim chciałbyś być? Ze mną czy z tymi twoimi mięczakami z PJN?”. Ja jako mięczak w takiej sytuacji wybrałbym Joannę Muchę albo którąś z pięciu niedoszłych PiS-owskich posłanek, ale idealny zestaw Kurskiego na bezludnej wyspie składałby się zapewne z Dziewulskiego, Czempińskiego, Petelickiego i Andrzeja Gołoty. Byłoby bardzo męsko.
Pozostając w obszarze męskich historii. Po Jerzym Buzku nowym przewodniczącym europarlamentu został socjalista Martin Schulz. Co ciekawe, prywatnie, po cichu, wyborowi przyklasnęli europarlamentarni PiS-owcy. – Wreszcie będzie wyrazisty facet z jajami, z którym będzie można się ponawalać – stwierdzili z entuzjazmem. Jak to? A z Buzkiem to nie można było?
Wspomnianego Schulza niegdyś poznałem osobiście, niestety dobrze rozwijająca się znajomość skończyła się po dwóch minutach – w momencie, kiedy obecny przy rozmowie jeden z naszych rodzimych prawicowców przypomniał w europarlamentarnej restauracji Schulzowi, którego żona pochodzi z Ziem Odzyskanych, kto zniósł prawa mniejszości polskiej w Niemczech. Był to Herman Goering. Informacja musiała wówczas poruszyć niemieckiego polityka, bo z przejęcia błyskawicznie uciekł, gdzie pieprz rośnie.