Na wolność... (2)
Populacja amerykańskich Murzynów, niczym każda populacja globu, składa się z ludzi durnych i rozsądnych. Ci pierwsi to zazwyczaj lewacy, którzy przeklinają fakt, że
ich pradziadowie byli niewolnikami na plantacjach. Reszta potomków niewolników ma zdanie odmienne o 180 stopni. Paweł Łepkowski, korespondent medialny w USA, zaprezentował niedawno swoich czarnoskórych znajomków: „To prości i nie zwykle lojalni przyjaciele. Obaj pochodzą z Georgii i są potomkami niewolników sprowadzonych do Ameryki Północnej jeszcze przed ogłoszeniem niepodległości (...) Wiedząc, czym jest współczesna Afryka, obaj dziękują Bogu, że ich przodkowie zostali przywiezieni na niewolniczym statku do Nowego Świata”(2011). Takie dziękczynienia są w USA powszechne, więc nikogo tam nie bulwersują, zaś ich drukowanym godłem stała się książka amerykańskiego dziennikarza z „Washington Post”, czarnoskórego Keitha Richburga, „Out of America: ABlack Man Confronts”, której autor błogosławi niewolnictwo: „Rozmaici politycz niepoprawni mędrkowie twierdzą, że biała Ameryka ma wobec nas, czarnych, dług, bo nasi przodkowie byli tutaj niewolnikami wyrwanymi z afrykańskiego raju. Przepraszam, lecz ja znam Afrykę, zjeździłem ją. Błogosławię fakt, iż moich przodków, za kutych w łańcuchy, przerzucono przez ocean. Dzięki Bogu jestem Amerykaninem”(1997).
Tak więc wolność będąca dzieckiem niewoli lepiej smakuje niż wolność będąca kontynuacją wolności, i daje większą mądrość. Dowodem głupoty tych dziedzicznie wolnych są dzisiejsze nihilistyczne bunty (począwszy od anarchis tów ’68) —ekscesy lewaków, którzy rozwalają tradycyjne normy etyczne. Słusznie perswaduje Roger Scruton, konserwatywny filozof z Uniwersytetu Londyńs kiego: „Trzeba wskrzesić Locke’owskie rozróżnienie między wolnością a bezhamulcową swobodą, tłumacząc naszym dzieciom, iż wolność jest formą ładu, a nie przyzwoleniem dla anarchii i dla pobłażania sobie”(2009). Lecz to już szerszy te mat; omówię go kiedy indziej na tym felietonowym poletku.