
Gazowa broń Kremla
23 lata temu Gazprom był... sowieckim ministerstwem. Dziś wydobywa najwięcej gazu na świecie, ma dochody dwa razy większe niż budżet Polski. I wciąż słucha się władzy
Jest wiosna 1989 r. Wiktor Czernomyrdin, 51-letni minister przemysłu gazowego Związku Sowieckiego, siedzi do późna w swoim gabinecie. Przegląda wyniki radzieckich przedsiębiorstw gazowych.
Zna je dobrze, sam był przez lata ich pracownikiem. Mieszkał w Tiumeni – najstarszym mieście Syberii, gdzie kierował Tiumengazpromem – zjednoczeniem zakładów gazowych Syberii. Rosjanie uwielbiają skróty. Łączą w nie najbardziej skomplikowane nazwy. Tiumengazprom to po polsku Tiumeński Przemysł Gazowy (Tiumenskaja Gazowaja Promyszliennost’).
Czernomyrdin patrzy na wyniki zachodnich koncernów. Wie, że mają lepsze technologie, lepszą organizację pracy i wyższą wydajność. Zdaje sobie sprawę, że droga od pomysłu do wykonania jest w sowieckiej rzeczywistości co najmniej dwa razy dłuższa aniżeli w świecie kapitalistycznej konkurencji. Rozumie, że żeby w tym świecie skutecznie konkurować, trzeba działać na tych samych zasadach – rynkowych.
Podejmuje więc decyzję jedyną w historii ZSRR. Ministerstwo przemysłu gazowego zostanie przekształcone w przedsiębiorstwo. Będzie nosić nazwę Gazprom (Gazowaja Promyszliennost’). Na jego czele stanie były minister.
Dziś można śmiało powiedzieć, że tego umownego dnia 1989 r. Wiktor Czernomyrdin miał wizję: zobaczył koniec ZSRR i początek potęgi Gazpromu.