Kukułeczka kuka i pieniędzy szuka
Tancerze ludowi wyszli na mróz na ulice Warszawy, by kolorową demonstracją walczyć o podwyżkę swoich artystycznych apanaży. I zaprzeczyć tezie, że PSL to partia, która wspiera folklor i kulturę ludową.
Losem Zespołu Pieśni i Tańca Mazowsze interesuje się dziś już głównie Polonia. Za granicą artyści nadal uchodzą za „dobro narodowe" i „wizytówkę Polski".
Gdy artyści ogłosili w ubiegłym tygodniu strajk, zaczęli dostawać e-maile z zagranicy – Argentyny czy Chicago z pytaniami, co się z Mazowszem dzieje. Zdesperowani tancerze postanowili więc powalczyć o podwyżki pensji na ulicy, żeby ich usłyszano. – Po 17 latach pracy w zespole mam 1,7 tys. zł wynagrodzenia. Moi młodsi koledzy dostali w styczniu po 1,1 tys. zł na rękę. Na jednym koncercie możemy dorobić 50 zł. To głodowe pensje. Nawet nie jałmużna – mówił tancerz Mazowsza Piotr Tomasik w imieniu ponad 100-osobowego zespołu.
Mazowieckim radnym PSL musiało być głupio, gdy tancerze w kolorowych, stylizowanych, ludowych strojach weszli na sesję sejmiku i odśpiewali: „Kukułeczka kuka i pieniędzy szuka" albo: „Oni oszukują, a potem się dziwią, że im strajkują. Oj dana, oj dana...".
Bo Zespół Pieśni i Tańca Mazowsze – dziś już tylko z nazwy – państwowy podlega samorządowi wojewódzkiemu. Paradoks – tym samorządem od kilku kadencji rządzi lider PSL marszałek Adam Struzik. A ta partia przecież folklor i kulturę ludową ma na sztandarach.
Ale nie można mówić, że urzędnicy o Mazowszu zapomnieli. Przez kilka lat marszałek zainwestował w siedzibę zespołu w Otrębusach (Matecznik Mazowsze) ponad 60 mln zł. Powstała nowoczesna sala teatralna, hotel, karczma.
Otwarte pozostaje pytanie – po co i dla kogo były te wielomilionowe inwestycje w Matecznik Mazowsze, skoro zespół wkrótce może przestać istnieć.